piątek, 16 maja 2014

Family ➼ 1

"Family"
Fanfic: https://www.fanfiction.net/s/9257556/1/Family by Tinkerbell90

Oliver usiadł na podłodze w swojej bazie, otoczony przez ciemność, patrząc prosto przed siebie. Nie był pewny co się działo w jego głowie czy w jego sercu, ale wiedział, że nie było to tym, co chciał osiągnąć stając się Hoodem. Nie, tego nie było w ogóle w planie.
- Mogę się przysiąść?
Nie usłyszał, że przyszła Felicity. Zwykle słyszał. Miała ten swój wyjątkowy sposób chodzenia, który zawsze ją zdradzał, nie ważne jak bardzo starała się być cicho. Kiedy potrząsł głową, usiadła obok niego.
- Powiem to wprost – powiedziała, nie patrząc na niego. – Właśnie zabiłeś ojca swojego najlepszego przyjaciela, albo może byłego przyjaciela, trzema strzałami w klatkę piersiową ponieważ był przestępcą geniuszem… przepraszam, szaleńcem, a na dodatek aresztowałeś własną matkę bo była jego swego rodzaju pomocnikiem... może przymuszonym pomocnikiem, ale mimo wszystko pomocnikiem, a ja powinnam przestać paplać!
Gdyby sytuacja nie była taka absurdalna, Oliver pewnie by się zaśmiał. Blondynka tak na niego działała i dlatego właśnie tak bardzo cieszył się z jej obecności. Rozśmieszała go, sprawiała, że czuł się człowiekiem.
- Tak, to by było na tyle – odpowiedział. Jego głos był spokojny jak zawsze, ale ona mimo wszystko usłyszała w nim ból.
- To jest bardziej popieprzone niż w Spiderman 3 – powiedziała.
Oliver zamknął oczy, próbując powstrzymać łzy.
- Wiedziałem, że wszystko się zepsuje, ale…
Dziewczyna położyła lekko rękę na jego ramieniu.
- To co się stało, nie było z twojej winy.
Spojrzał w górę, szukając jej oczu. Tych pięknych, ciepłych oczu, które nigdy nie kwestionowały jego motywów, które nigdy nie zadawały niewłaściwych pytań i które wydawały się go rozumieć, nawet w najgorszych momentach.
- Malcolm postanowił zostać czarnym charakterem, tak samo twoja matka podjęła swój wybór. Tak jak ty… ty postanowiłeś zostać bohaterem – wyszeptała ostatnie słowa, wiedząc doskonale, że nie był gotowy tego przyznać.
Ale to była prawda. Malcolm Merlyn chciał zniszczyć Glades, chciał zabić bóg wie ile niewinnych ludzi, a Oliver go zatrzymał.
- Felicity… - Oliver nie dokończył tego, co miał powiedzieć, kiedy do środka wszedł Diggle, trzymając w rękach butelkę szkockiej i trzy szklanki.
- Tak myślałem, że będziecie się tu ukrywać – podał każdemu szklankę i również opadł na podłogę. Piekielnie bolała go noga po tym jak Merlyn trafił go strzałą, ale gdyby nie jego dobry refleks, prawdopodobnie by już nie żył. – Doszedłem do wniosku, że wszyscy potrzebujemy się trochę upić.
Pili w ciszy. Oliver był wdzięczy za Diggle i Felicity. Początkowo zatrudnił ich, bo potrzebował wsparcia by pracować nad listą złoczyńców i ratować miasto, ale przez ostatnie parę miesięcy stali się czymś o wiele więcej. Stali się równymi partnerami i przyjaciółmi.
- Przejdziemy przez to, wiesz? – powiedziała Felicity.
- Tym razem nie jestem tego pewien – powiedział ze smutnym uśmiechem na ustach Oliver. Przetrwał wyspę, ale nie był pewien czy przetrwa teraz.
- Przejdziemy i zrobimy to razem – powiedziała bardziej stanowczo. – Jak rodzina.
Wpatrywał się w nią w zaskoczeniu. Czy powoli stawali się rodziną?


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz