piątek, 5 września 2014

Life as we know it ➼ 2

Oliver opanował sztukę przebierania się z kaptura i skóry w garnitury lata temu, a nagle zdawało się to być niemożliwym zadaniem. Nie mógł przeciągnąć kaptura przez głowę, spodnie nie chciały się rozpiąć, a na dodatek potknął się o swoje buty.
Nigdy nie był tak niezdarny, ale dzisiejszy dzień wprawił go w podenerwowanie. Nie cierpiał być nerwowym.
- Oliver, jesteś tam? – usłyszał zza drzwi głos Diggle’a .
- Tak… wejdź. – odpowiedział, wciąż próbując wydostać się z kaptura.
Diggle był przyzwyczajony do napotykania Olivera w dziwnych sytuacjach, ale nic nigdy nie przewyższy obrazu przyjaciela utkniętego w kapturze, ze spodniami opadniętymi do połowy.
- Wyglądasz komicznie – zaśmiał się.
Oliver jęknął.
- Przestań się śmiać, John. Pomóż mi się wydostać!
Diggle pomógł mu, ale wciąż nie mógł opanować śmiechu.
- Wszystko w porządku? Felicity wariowała.
Kiedy Oliver w końcu był wolny od ubrań Green Arrowa, musiał na chwilę usiaść.
- Nie chciałem jej martwić, ale ten facet zamierzał uciec z miasta, a policja była zbyt niekompetentna żeby sama go złapać – narzekał.
Diggle podał mu koszulę.
- Więc… jesteś gotowy?
Oliver uniósł brew.
- Oczywiście, Dig. Czekałem na ten dzień wystarczająco długo.
Kiedy on i Felicity po raz pierwszy się zeszli, nie miał pojęcia czy ten związek wypali, lecz im dłużej byli razem, tym bardziej zaczynał myśleć o swojej przyszłości z nią. Fakt, że znała i akceptowała jego wojowniczą stronę, tylko mu to ułatwiał. Felicity rozumiała, gdy musiał odwołać randkę by złapać złego człowieka, pomagała mu wymyślać wymówki kiedy musiał wyrwać się ze spotkań z rodzicami, oraz każdego dnia pomagała mu ratować miasto.
Kiedy w końcu wyskoczył z ważnym pytaniem, było to mniej więcej spontaniczne. Właśnie skończył misję, wciąż byli połączeni przez małe urządzenie w jego uchu, pogratulowała mu i właśnie miałą się rozłączyć, kiedy po prostu ją zapytał, szokując ją i Diggle’a, który niestety również się przysłuchiwał.
Jako że właśnie ubierał się na możliwie najważniejszy dzień w swoim życiu, oczywiste jest to, że odpowiedziała „tak”.
- Ludzie? – drzwi otworzyły się i do środka wszedł długoletni chłopak Thei, Roy Harper. – Mam nadzieję, że jesteście gotowi. Już czas.

➼➼➼

Była to mała ceremonia. Byli tam tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina, a Walterowi jakimś cudem udało się utrzymać z dala media. Oliver patrzył na twarze wpatrujące się w niego, podczas gdy czekał na wejście Felicity. Obok niego stał Diggle jako drużba i oczywiście ksiądz. Goście byli usadzeni przed nim. Poznawał paru współpracowników Felicity z firmy i mnóstwo jej przyjaciół, ludzi których znał z klubu i kilku starych przyjaciół ze szkoły. Ojciec Felicity patrzył na niego zrzędliwie, wciąż nie mogąc się pogodzić, że jego najdroższy mały aniołek wychodził za mąż za takiego playboya jak Oliver. Jej matka natomiast uśmiechała się i mrugała do niego. Była dumna, że jej córka poślubi dobrze wyglądającego, bogatego dżentelmena jak on.
Ale to nie byli ludzie, którzy się liczyli. Oprócz Diggle’a i Thei, która była z Felicity, jedynymi osobami, które naprawdę się liczyły, byli ci, którzy byli tutaj prawie od początku. Byli to Walter, jego ojczym, najbardziej uczciwy człowiek jakiego Oliver znał. Carly, bratowa Diggle, która stała się jego dziewczyną i jej syn. Był też Roy, który dziwnym trafem stał się najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek trafiła się Thei i oczywiście była Laurel.
Powiadomienie Laurel o jego zaręczynach było prawdopodobnie najdziwniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek Oliver zrobił. On z nią skończył, ona z nim, zostali przyjaciółmi, lecz wciąż powiedzenie swojej ex, tej którą kochałeś przez lata, o tym że poślubisz miłość swojego życia było dziwne.
Na szczęście Laurel i Felicity utrzymywały dobre stosunki. Felicity miała swoje niepewności co do roli Laurel w życiu Olivera, ale szybko odkryła, że nie ma potrzeby być zazdrosna. Oliver był jej w stu procentach oddany, a Laurel była po prostu kochana.
Oliver zamknął na chwilę oczy. Brakowało tylko trzech osób, które kochał. Jego ojca, który zmarł na statku lata temu, jego matki, która wciąż podróżowała gdzieś po świecie i próbowała zadośćuczynić swe zbrodnie i oczywiście Tommy’ego, jego byłego najlepszego przyjaciela.
Tommy nie bywał często w Starling City. Po tym jak Oliver zabił Malcolma, przejął firmę ojca, a to wymagało mnóstwa wyjazdów biznesowych. Oliver wciąż tęsknił za Tommym, ale rozumiał powody dla których trzymał się z daleka, sam unikał matki z takich samych przyczyn.
Kiedy otworzył znowu oczy, muzyka zaczęła grać i weszła Thea, wyglądając pięknie w sukience druhny. Osoba podążająca za nią była najwspanialszą jaką Oliver kiedykolwiek widział. Felicity wyglądała bardziej niż pięknie i uśmiechała się promiennie. Oliver był zadziwiony samym spojrzeniem na nią. Fakt, że ta kobieta wkrótce będzie jego na zawsze uczyniła go szczęśliwszym niż kiedykolwiek był i dumnym, ponieważ była na każdy sposób dla niego idealna.
Serce Felicity biło coraz szybciej z każdym krokiem. Oliver często ubierał garnitury, ale tym razem był bardziej zabójczo przystojny. W ogóle nie spuszczał z niej wzroku, a Felicity musiała sobie przypominać, że to wszystko dzieje się naprawdę.
To nie było marzenie małej dziewczynki, która chciała poślubić pewnego dnia przystojnego księcia, to była ona, Felicity Smoak, informatyczka wychodząca za mąż za Olivera Queena.
Więc kiedy wyciągnął dłoń, chwyciła ją, a kiedy wyszeptał „kocham cię” - po prostu odpowiedziała tym samym.

➼➼➼

Rok ma aż 365 dni, a Oliver musiał wpaść na Tommy’ego akurat w dzień rocznicy śmierci Malcolma Merlyna. Nie był pewny, czy to okrutny żart przeznaczenia, czy z jego karmą było aż tak źle. Właśnie szedł po artykuły spożywcze, które Felicity potrzebowała na kolację, wszedł do sklepu i go zobaczył, Tommy’ego Merlina.
- Tommy… - Oliver pozdrowił go ostrożnie, nie wiedząc co dokładnie powiedzieć.
Oczy Tommy’ego otwarły się szeroko. Nie widzieli się prawie rok, Tommy skutecznie unikał wszystkich miejsc, gdzie wiedział, że może wpaść na swojego byłego najlepszego przyjaciela.
- Oliver… - odpowiedział, rozglądając wokoło z uczuciem dyskomfortu.
- Co u ciebie? – Oliver w momencie wypowiedzenia tych słów zorientował się, że nie powinien o to pytać. Miał dziwne uczucie że to Felicity zaczęła na niego oddziaływać. Od czasu kiedy byli razem łapał się na mówieniu bez zastanowienia.
Tommy zaśmiał się gorzko.
- Jak się mam? Poważnie? Nie wiem. Jestem głową firmy, której nigdy nie chciałem. Nie byłem w poważnym związku od kiedy zerwałem z jedyną kobietą, którą kiedykolwiek kochałem i mój ojciec wciąż jest martwy.
Oliver spuścił wzrok.
- Przepraszam, zasłużyłem na to.
Tommy znowu się zaśmiał.
- A jak ty się masz, „Ollie”? – jego głos był pełen żalu. – Kilka dni temu czytałem artykuł nazywający Verdant najbardziej popularnym klubem w Starling City. A i jak tam twoja nowa żona? Gratulacje, przy okazji, chciałem wysłać ci nowy mikser ale byłem zbyt zajęty nie pakowaniem się w to gówno - pochylił się bliżej byłego przyjaciela i szepnął mu na ucho. – Musisz czuć się świetnie, od kiedy całe miasto kocha ich „bohatera”, Green Arrowa.
Olivera przeszły dreszcze. Przez ostatnie kilka lat spotkał już wiele ludzi, którzy go nie cierpieli i gardzili nim, ale nic nie mogło równać się z jadem w głosie Tommy’ego.
Kiedy Oliver nie odpowiedział, Tommy po prostu potrząsł głową.
- Mam tego dosyć.
- Poczekaj! – Oliver pobiegł za nim. Sprzeczali się od zawsze i Oliver rozumiał dlaczego Tommy go nienawidził, ale część niego także wiedziała, że to, co zrobił lata temu, było słuszne. Malcolm musiał byź powstrzymany, był szalonym kryminalistą.
- Co, Oliver? – Tommy się obrócił. – Zamierzasz znowu przepraszać? Już to zrobiłeś i nic mnie to nie obchodzi!
- Wiem, że nie i rozumiem to, ale czy tak trudno wziąć ci pod uwagę, że nie miałem przyjemności w zrobieniu tego, co musiałem? – głos Olivera stał się trochę głośniejszy, rozejrzał się wokoło, mając nadzieję, że nikt nie słucha ich rozmowy.
- Czemu nie powiesz tego na głos? Zabiłeś mojego ojca! – Tommy z trudem opanowywał gniew, wzbierały się w nim łzy, ale obiecał sobie nigdy nie okazać słabości przed Oliverem.
- To był wybór ja albo on! – wyrwało się Oliverowi. – Zamierzał do mnie strzelić, a ja strzeliłem pierwszy. Wybrałem swoje życie ponad jego!
Tommy zacisnął pięści.
- Przestań…
Ale Oliver nie zamierzał przestać, nie tym razem. Unikali tej rozmowy za dużo lat.
- Zamierzał zabić tysiące niewinnych ludzi, nie można mu było pomóc, Tommy – wysyczał.
Tommy jeszcze bardziej potrząsł głową.
- Vertigo również zabijało ludzi, a Hrabię tylko aresztowałeś. – Głęboko w środku Tommy wiedział, że Oliver nie miał wyboru, ale to wciąż był jego ojciec i musiał go bronić.
- Przepraszam, Tommy. Zabrałem ci ojca, ale nie jest mi przykro że zabiłem Dark Archera, który zatruwał miasto. – Włożył ręce do kieszeni i odszedł, zostawiając Tommy’ego samego.
Kiedy wrócił do domu opowiedział Felicity, co się stało. Ona nic nie odpowiedziała, tylko pocieszająco objęła go ramionami.

3 komentarze :

  1. Ciekawie rozwija się to opowiadanie, mogę wiedzieć ile ma części ? Czekam na kolejne! :*
    http://smoakandqueen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to opowiadanie jest jedną wielką całością składająca się z małych epizodów (oddzielam strzałeczkami) wiec dzielę to sobie sama na rozdzialy w zależności od ich długości :)

      Usuń
  2. Przebieranie Queena rozśmieszyło mnie :D Oby tak dalej.
    Zapraszam do mnie:
    http://crossover-arrow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń