piątek, 29 lipca 2016

Cupid's Angel 17


Źródło: https://www.fanfiction.net/s/10060475/17/Cupid-s-Angel

Rozdział 17
Kiedy Oliver wrócił do bazy, była już prawie pierwsza w nocy. Do tego czasu Felicity zdążyła zjeść resztki spaghetti na kolację, cztery gałki lodów miętowych na deser i straciła rezon, by porozmawiać z Oliverem o Felicity Meghan Smoak.
Widząc schodzącego do piwnicy klubu Olivera, całego posiniaczonego i pokonanego, jeszcze bardziej utwierdziła się w postanowieniu, że dzisiejsza noc to zły moment na rozmowę o blond informatyczce. Był w jednym z tych nastrojów, a ona nie chciała mu jeszcze dokładać zmartwień, przyciskając go w sprawie zdjęć Felicity Smoak.
W każdym razie, co takiego zyskałaby, wspominając o informatyczce? Wyjaśnienia Olivera, jak nieprawdopodobna jest jej historia? Ostrą sprzeczkę? A może Oliver poszedłby sobie, z hukiem zatrzaskując drzwi i łamiąc jej już zranione serce?
Mimo to czuła się po części zdradzona. Tak, była ciekawa. Tak, zabolało ją to. Jednakże nie chciała spędzić ich ostatnich chwil jako para – ‘udawana’ para, kłócąc się o informatyczkę.
Czy może taka ożywiona dyskusja doprowadziłaby do czegoś zupełnie innego? Chciała tego w ogóle?
Wpatrując się w pusty monitor, obgryzała paznokcie u rąk. Pliki o Felicity Smoak zamknęła godziny temu. Przyłapała się jednak na zerkaniu co chwilę na monitor, gdy rozważała za i przeciw konfrontacji z Oliverem.
Bądź co bądź, potrafiła spojrzeć na sprawę z jego perspektywy.
Może i była świadoma jego nocnego życia, ale Oliver prawdopodobnie nie chciał jej angażować w inne aspekty swojego życia. Poza byciem wojownikiem, bratem, synem i przyjacielem, był także dziedzicem wartego miliardy przedsiębiorstwa. Jako Queen, chronił tak wielu ludzi i sekretów. Rozumiała to.
Słusznie więc, że patrzył na nią – kobietę bez nazwiska – podejrzliwie, nawet jeśli próbowała uratować jego życie, ryzykując własne.
Ale szczerze, gdyby nie to, co stało się pod koniec tamtej nocy, w jego łóżku, byłaby bardziej zraniona przez to, co znalazła w jego komputerze. Bo to sposób w jaki szeptał jej do ucha kojące słówka, dał jej siłę, by zrobić krok w tył i chłodno ocenić ich związek. To sposób w jaki ją trzymał, troszczył się o nią, pozwolił jej uwierzyć, że on jej ufa – nie całkowicie, ale chociaż po części.

Koniec końców był synem swojej matki.
Pomimo racjonalnego myślenia, pliki na komputerze nie przestawały jej dręczyć. Zdjęcie drugiej Felicity wzbudziło setki pytań i myśli, które jak szybko sobie zdała sprawę, miały niewiele wspólnego z Oliverem.
Przede wszystkim chodziło o zazdrość.
Poza dyplomem z informatyki, tamta blondynka miała coś, czego ona nigdy nie będzie mogła mieć. W odróżnieniu od niej, Felicity Smoak nie miała pojęcia, kto był jedyną i prawdziwą miłością Olivera Queena. Tamta Felicity mogła sama decydować o swoim życiu i znaleźć szczęście u boku czyjejś bratniej duszy.
Jak więc mogła nie być o nią zazdrosna?
Lecz nieważne jak zraniona, zazdrosna i ciekawa była, musiała przyznać, że denerwowało – nie, przerażało ją głębsze poznanie okularnicy – o ile Oliver rzeczywiście wiedział o niej coś więcej. Nie mogła pojąć, dlaczego tak się bała. Ale grzebiąc w informacjach o tajemniczej blondynce, czuła że jakimś cudem może jeszcze bardziej skomplikować swoje krótkie, ludzkie życie.
- Myślałem, że po kolacji pójdziesz prosto do domu? – Zapytał Oliver, odkładając łuk i strzały, a przy tym wyrywając Felicity z zamyślenia.
- Kolacja została odwołana i twoja mama mnie tu podrzuciła. – Wyłączyła monitor i wstała z krzesła. Pomimo postanowienia, by trzymać się od niego możliwie jak najdalej, jej stopy poruszyły się w jego kierunku. Dotknęła dłonią siniak na jego szczęce. – Dobrze się czujesz? – Stanęła na palcach i ostrożnie zbadała zranienie.
- No… ale człowiek, którego ścigaliśmy, uciekł. – Wzdrygnął się lekko, gdy przejechała lekko palcami po siniaku. – Felicity, przestań proszę. – Odsunął jej rękę od swojej twarzy i zrobił krok w tył.
Jego przekaz był jasny. Nie chciał, by go dotykała. Nie chciał, by stała tak blisko niego. Nie chciał, by się nim zajmowała. Nie tak oczywiste były powody, dla których tego nie chciał. To mógł być jego sposób na odwzajemnienie jej ostatnich zachowań wobec niego.
Albo też naprawdę wierzył, że ona nazywała się Felicity Meghan Smoak i nie chciał mieć z nią nic wspólnego? Czy marzył, by nią była? A może pokazywał, gdzie jest jej miejsce w jego życiu po jutrzejszym zerwaniu?
W każdym razie ani trochę się jej to nie podobało.
- Jadłaś coś? – Zapytał nonszalancko, jakby nie zauważył zmarszczki na jej twarzy.
- Resztki spaghetti i lody. A ty? – Minęła go, by dostać się do zamrażarki. Chciała wyciągnąć paczkę lodu na jego szczękę. To, że nie chciał, by się nim zajmowała i fakt, iż pewnie wciąż uważał, że udawała bycie aniołem, nie znaczyło, że tak z miejsca przestanie ją obchodzić. Nie potrafiłaby przestać dbać o niego, nawet gdyby spróbowała. Nie tylko dlatego, że go kochała, ale także ponieważ wiedziała, ile poświęcał i na jakie ryzyko się wystawiał, ubierając co noc zielony kaptur.
- Zjadłem kolację zanim wyszliśmy.
Kłamstwo! Z daleka poznała, że kłamał. Musiał pewnie odpuścić sobie dzisiaj kolację, by złapać złoczyńcę.
Nie zawsze wiedziała, co chciał ukryć przez swoje kłamstwa, ale niedawno odkryła, że potrafiła wykryć nawet najmniejszy fałsz w jego głosie.
- Felicity, ja… - Usłyszała, że westchnął za jej plecami, jakby wiedział, że ona wyczuła jego kłamstwo.
Felicity również westchnęła. Nie chciała rozmawiać o jego oszustwach. Bała się, że zaczną się sprzeczać i wygada się o zdjęciach – a ten temat zdecydowała się uniknąć tej nocy.
- Gdzie jest Dig? Nic mu się nie stało? – Zapytała zamiast tego.
- Hm… Poszedł do domu.
- Aha. – Po wykopaniu z zamrażarki paczki z lodem, Felicity odwróciła się, by dać ją Oliverowi. Omal nie krzyknęła, gdy prawie na niego wpadła. Stał bardzo blisko niej – zbyt blisko jak na kogoś, kto jeszcze przed chwilą odepchnął jej dłoń.
- Odesłałem go do domu. – Powiedział, utkwiając w niej wzrok i biorąc paczkę lodu z jej rąk. Opuszkami palców przejechał po jej dłoni, posyłając potężny dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Gdyby miała wyjaśnić to uczucie w jednym słowie, nazwałaby to ‘potrzebą’. Paraliżującą potrzebą, by poczuć, jak jego palce śledzą każdy centymetr jej skóry, dotykają każdy skrawek jej ciała i duszy – palącą potrzebą, by poczuć jego zarost na swojej szyi, usta na zarumienionej skórze. Te uczucia nie były nowością, ale chyba jeszcze nigdy nie były tak intensywne – zwalające z nóg.
- Wszystko w porządku? – Sięgnął za nią i odłożył lód na zamrażarkę, przysuwając się jeszcze bliżej do niej.
Wiedziała, że nie miał pojęcia, że będzie tu na niego czekać. Jednakże w tym momencie chciała wierzyć, że Oliver odesłał Diga do domu, by pobyć z nią sam na sam w kryjówce.
Ale po co?
Co takiego ona od niego chciała? By ją pocałował? Dotknął? Albo więcej?
Oparła się o zamrażarkę za sobą – w obawie, że podda się swym pragnieniom – w obawie, że siłą wzięłaby jego dłoń i położyła gdzieś na sobie, co z pewnością nie było stosowne.
Nie powinna się tak czuć! Powinna być na niego zła za brak zaufania nawet po tym, jak prawie kogoś dla niego zabiła. Powinna się na niego wydrzeć i zapytać, co takiego jeszcze od niej chciał, by w końcu mógł jej zaufać.
Ale tak nie zrobi. Nie potrafiła.
Coś z nią dzisiaj było nie tak. Może to przez ciepłą pogodę? Tą falę upałów, o której gadali ludzie w telewizji? Czy dlatego czuła takie ciepło i brakowało jej tchu?
Czy może dlatego, gdyż myślała że później już nigdy nie znajdzie się znów tak blisko niego, po ich rozstaniu? Może to jej ciało mówiło jej, by wykorzystała okazję i na tę jedną noc zapomniała o przeznaczeniach, innych Felicity i bratnich duszach?
- Wyglądasz, jakby coś cię trapiło – wpatrywał się w nią z zaniepokojeniem, marszcząc brwi i pstrykając palcami.
- Nie… to tylko…. Jestem zmęczona. – Spuściła wzrok na jego buty, by się przed nim ukryć. Przez głowę przelatywały jej tysiące myśli, z których żadnej nie chciała wyjawić Oliverowi – jeszcze nie. Może nigdy się nie odważy.
- Możemy wracać do domu jak tylko przebiorę się z powrotem za Olivera Queena. – Powiedział, lecz jego stopy się nie poruszyły. Czubki jego ciemnozielonych, skórzanych butów dalej stały przed nią.
Podniosła na niego wzrok by dowiedzieć się, dlaczego wciąż tu stał. Zamurowało ją, gdy odkryła, że trawiły go te same potrzeby i żądze, co ją.
Nie! To nie mogła być prawda. Musiała lunatykować. Dobrze wiedziała, że Oliver Queen nie mógł tak na nią patrzeć. To spojrzenie miał zarezerwowane tylko dla Laurel Lance.
- Uch… ja… - Nie mogła wydusić z siebie całych wyrazów. Mów, Felicity! – Zganiła samą siebie. – Okej. – Tylko tyle przeszło jej przez usta.
- Okej. – Nagle spojrzał w dół na prawie nieistniejącą przestrzeń pomiędzy nimi. Wydawało się, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, gdzie stał – tak blisko niej, naruszając jej przestrzeń osobistą.
Cokolwiek by się nie działo, nie patrz na jego usta – nakazała sobie. Ale jej głupie oczy zdradziły ją i nie mogła przestać się zastanawiać, czy pocałowanie go ten jeden ostatni raz byłoby aż tak złym pomysłem. Raz kozie śmierć, jak to mówią.
- Pójdę się przebrać. – Jego usta otworzyły się by powiedzieć coś więcej, ale powstrzymał się i po prostu odszedł w kierunku łazienki.
- Okej. – Musiała położyć dłoń na sercu, by choć trochę je uspokoić.
Gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, opadła na kanapę i przewróciła się na brzuch.
Takie krótkie chwile pomiędzy nimi sprawiały, że chciała więcej – sprawiały, iż jej ciało pożądało czegoś więcej. To po części, lub też głównie dlatego postanowiła trzymać się od niego na dystans. Mimo to, miała wiele kłopotów z dotrzymaniem postanowienia.
Jednakże dzisiejsza noc, na szczęście lub nieszczęście, będzie ich ostatnią wspólną nocą i nie będzie musiała więcej usiłować się kontrolować. Nie będzie więcej małych dotknięć, uśmiechów, spojrzeń i z pewnością nie będzie mogła spać w jego sypialni, gdy już ze sobą zerwą.
Na tę myśl poczuła pustkę i samotność, które jedynie zwiększyły chęć, by go pocałować, i to dziesięciokrotnie.
- Agh! – Rytmicznie waliła głową w starą poduszkę, mając nadzieję, że przegoni te uczucia.
I przegoniła, troszkę – zaledwie odrobinę, lecz tylko do momentu, gdy Oliver znów zjawił się przy niej. Wręcz w niej zawrzało. Uczucia jeszcze spotęgował widok brązowej, skórzanej kurtki, którą tak bardzo kochała.
Wpadła na pomysł, że jeśli skupi się na tym, jak bardzo był nieufny w stosunku do niej i jak przez cały czas prowadził śledztwo w jej sprawie, to może pozbędzie się tej żądzy – może się odkocha.
Próbowała z całych sił.
Myślała o pliku, który znalazła – o złotym nadajniku wiszącym na jej szyi – wszystkich oznakach oporu, by całkowicie jej zaufać.
Mimo to poniosła straszną, wręcz historyczną klęskę.
W obawie, że wyrzuci z siebie prawdziwe uczucia, gdy tylko się odezwie, na pytanie czy jest gotowa wrócić do domu, odpowiedziała kiwnięciem głowy i pomrukiem.
Niestety, po kilku minutach jazdy samochodem, jej plan odwrócił się przeciwko niej. Cisza tylko wzmagała napięcie. Czuła straszne gorąco i zmęczenie w drodze do rezydencji, pomimo włączonej klimatyzacji.
Będąc z nim sam na sam w samochodzie, na myśl nasuwało jej się kilka myśli niepodobnych do damy, i nie wiedziała co innego robić, niż wachlować rękami zaróżowione policzki. Wyobrażała sobie, jak Oliver zatrzymuje auto na poboczu ciemnej, pustej drogi i zdziera z niej sukienkę – całuje ją – przyciska do swej piersi – nagiej, wytatuowanej piersi. Na myśl przychodziło jej wiele różnych scenariuszy. W niektórych najpierw zdzierała z niego koszulę, ale jej wizje zawsze kończyły się, gdy jego dłoń powędrowała w górę jej uda, pod rąbek sukienki. Głównie przez fakt, iż nie była pewna, co powinno nastąpić potem.
Jej ciało i serce wydawały się to wiedzieć, ale mózg nie był do końca pewien. Filmy, które widziała, zawsze w tym momencie przechodziły do kolejnej sceny. A była zbyt zawstydzona, by spytać Theę, czy to był właśnie moment, w którym kończyło się spanie razem, a zaczynało spanie ze sobą.
Spojrzała przez okno i próbowała skoncentrować się na zamazanych budynkach i światłach, które mijali, lecz jej się to nie udało. Im bliżej byli do rezydencji Queenów, tym bardziej pragnęła, by ją dotykał i wziął w ramiona. Prawie widziała siebie w jego łóżku – nagą – ich oboje nagich.
- Felicity? – Podskoczyła w siedzeniu, słysząc głos Olivera. – Jesteśmy na miejscu. – Warkot silnika ustał i Oliver odpiął swój pas bezpieczeństwa.
- Ach tak. – Wymamrotała wychodząc z auta, jej kolana wciąż lekko drżały od tych wyimaginowanych sesji łóżkowych, w których brała udział. – Dobranoc. – Rzuciła, zatrzymując się przed pokojem gościnnym przygotowanym dla niej przez Moirę.
Moira Queen, będąc od niedawna ‘miłą’ kobietą i matką, przygotowała dla niej pokój zaraz naprzeciwko pokoju Olivera. ‘Wiem, że pewnie nie skorzystasz z tego pokoju za wiele, ale poprosiłam Raisę, by wysprzątała dla ciebie sypialnię naprzeciw Olivera. Nigdy nie wiadomo, kiedy dziewczyna zapragnie odrobiny prywatności i miejsca tylko dla siebie’ – Poinformowała ją Moira kilka dni temu, wręczając Felicity klucz do jej nowej sypialni.
Dla odmiany Felicity zapragnęła, by Moira nie była tak miła i dała jej pokój na drugiej stronie rezydencji – w zupełnie innym skrzydle. Może wtedy mogłaby się powstrzymać od tak częstego wędrowania do łóżka Olivera.
- Dobranoc – Otworzył drzwi swojej sypialni.
- Do zobaczenia rano. Znaczy technicznie już jest rano… ale nie mam na myśli, że przyjdę do twojego łóżka za kilka minut. Znaczy się później…. Zobaczymy się później i nie w twoim łóżku. – Jej spojrzenie powędrowało do drzwi jego pokoju. Zrobienie tych kilku kroków strasznie ją kusiło. Ale była pewna, że jeśli pójdzie tam dzisiaj, to coś się zdarzy – coś, co zmieni życie ich obojga i zniszczy plany połączenia Olivera z jego bratnią duszą.
- Dobrej nocy, Felicity. – Posłał jej swój uśmieszek, za którym stała wielka doza samozadowolenia. Oczekiwał widocznie, że za kilka minut zjawi się w jego pokoju, bez względu na jej paplanie.
- Dobranoc – wymamrotała krótko i weszła do pokoju. Zamknęła drzwi za sobą, gdy tylko znalazła się w środku. Była zdeterminowana za wszelką cenę pozostać tu przynajmniej do wschodu słońca. Była zdeterminowana, by zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Miała postanowienie, by nie spać z mężczyzną, który nie ufał w jej sposób, na jaki zasługiwała.
Niestety, wytrwała w postanowieniu tylko kilka minut. Była w jego pokoju, a dokładnie w jego łóżku zaledwie dziesięć minut po tym, jak ubrała swój ulubiony t-shirt.
Jej łóżko było zbyt zimne, a poduszki za twarde – tłumaczyła sobie, gdy dreptała do jego łóżka i wślizgnęła się pod kołdrę.
Dzięki Bogu, wydawało się, że spał – jak zwykle na brzuchu i bez koszulki.
Pomimo, że zimny prysznic pomógł jej zmniejszyć ogień, który trawił ją od środka, czuła że wrócił gdy tylko poczuła jego ciepło obok siebie.
- To tragiczny pomysł. – Ostrzegł ją mózg, ale ciało chciało czegoś innego. – Nigdy ci nie zaufa, tak jakbyś chciała. – Przypomniał jej rozum, ale serce chciało wierzyć, że pewnego dnia to zrobi.
Jej oczy zamknęły się w momencie, gdy ułożyła głowę na poduszce po swojej stronie. Śpiąc w jego łóżku, obok niego, czuła się dobrze. Czuła się jak w domu.
Nie ignorowała jednak całkowicie rozumu. Zrobiła między nimi sporą przerwę i odgrodziła się poduszką, zanim zasnęła, słuchając uspokajającego dźwięku jego oddechu.
- Felicity Smoak? - Potrząsnęła głową, nie tylko na głos Olivera, lecz także z zaskoczenia, słysząc nazwisko, którym ją zawołał.
- Oliver? – Serce jej zamarło, gdy nie mogła go znaleźć. Wstała z obrotowego krzesła, na którym widocznie siedziała i rozejrzała się za nim dookoła. Nie było go tu. Nikogo tu nie było.
Stała na środku jakiegoś biura sama jak palec. Jego jasno niebieskie ściany, okna, porozrzucane części komputera i czerwony długopis w dłoni wydawały jej się znajome – jej własne, ale wiedziała że to niemożliwe.
Spojrzała w dół na siebie. Jej wzrok przykuły balerinki-pandy, które miała na stopach. Mimo iż nie miała pojęcia gdzie jest, ani co tu robiła, nie mogła zignorować tego, jak dobrze na niej wyglądały. ‘Urocze’, wymamrotała do siebie, poruszając palcami w dziwnych, ale ślicznych butach.
W jednej chwili zamarła, gdy dostrzegła swoje odbicie w monitorze komputera stojącym na biurku. Nosiła okulary. Okulary Felicity Smoak! Przejechała palcem po nosie i natknęła się na cienkie, prostokątne ramki spoczywające na jej nosie. Poprawiła je, popychając do tyłu. To zachowanie było dla niej tak naturalne, że przeszedł ją dreszcz.
Gapienie się przez długie godziny w zdjęcie Felicity Smoak musiało wmówić jej, że nią jest – śniła że była blond informatyczką.
Ale dlaczego wszystko wydawało się bardziej jak zagubione wspomnienie niż sen? Dlaczego czuła, że ten czas i miejsce jest jej znajome – jak wydarzenie, które powinno się stać, lecz nigdy się nie zdarzyło?
Mętlik w głowie wyrwał ją ze snu. Leżąc na boku, wgapiła się w ścianę przed sobą, próbując poukładać sobie w głowie to, co przed chwilą zobaczyła.
Ciepłe ciało poruszające się przy niej, przerwało jej zadumę. Oliver spał przyciskając klatkę piersiową do jej pleców. Była zbyt przerażona, by spojrzeć, ale czuła jego rękę na swoim lewym udzie. Czuła jego oddech na swojej szyi i coś twardego napierającego na jej plecy.
Jej ciało zapłonęło pożądaniem, którego nie potrafiła wytłumaczyć i zaczęła nieświadomie ocierać się o jego twardość, przyklejając się do niego plecami, zanim w ogóle zorientowała się, co robi.
Wiedziała, że powinna przestać, ale nie chciała. A kiedy poczuła, jak usta Olivera muskają zagłębienie w jej szyi, była już pewna że nigdy nie chce tego przerywać. Zdała sobie sprawę, że bardzo chciała jeszcze więcej.

5 komentarzy :

  1. Coś cudownego. Masz ogromny talent do pisania. Nie mogę doczekać się kolejnej części

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się doczekałam! :D
    Ła, świetny rozdział, ciekawie się na to patrzy z perspektywy Felicity :3 Nie mogę się doczekać co dalej! Mam nadzieję, że jednak im wyjdzie. I tu i w serialu ^^ Bo musi, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Anielskie uczucia Felicity się zbuntowały :D.
    Fajny rozdział,choć nie będę ukrywać, że bardziej podoba mi się historia I'll remember.

    Black Canary Dinah ''Laurel'' Lance

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiony84728 lutego 2017 00:29

    Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń