poniedziałek, 18 maja 2015

The Green Dress


Źródło: http://archiveofourown.org/works/2385665

Oliver pociągnął za kołnierz, boleśnie przypominając sobie jak bardzo nie lubił nosić smokingów, pomimo tak uroczystych okazji jak dziś wieczorem.
Kosztowało go to miesiące ciężkiej pracy i poświęconego czasu, ale w końcu odzyskał z powrotem swoją firmę. Ponownie Queen Consolidates należało do nich. Świadomość że firma, na zbudowanie której jego ojciec tak ciężko pracował, była z powrotem w rodzinnych rękach odjęła mu z ramion ogromny ciężar.
A nigdy by tego nie dokonał bez niej. Felicity wspierała go nawet gdy podjęła pracę u Palmera. Jej lojalność była niezachwiana i pamiętał ten uśmiech, który rozjaśnił jej twarz gdy usłyszała nowe wieści. Zanim mógł zareagować, jego twarz zanurzyła się w blond włosach, rozwichrzonych od jej niespodziewanego uścisku. Jej ramiona ześlizgnęły się wokół jego szyi, a on szybko się odwzajemnił, kładąc ręce na jej plecach i trzymając ją blisko.
- Wiedziałam, że ci się uda – wyszeptała mu do ucha, a potem złożyła miękki pocałunek na jego policzku i odsunęła się.
Niechętnie puścił ją, zaciskając ręce w pięści, by powstrzymać się od przyciągnięcia jej powrotem i przytulenia jeszcze raz. Dużo czasu minęło od kiedy miał ją w swoich ramionach i jego ciało pragnęło jej dotyku – ciepła i spokoju, które przekazywała w tak prostym geście. Diggle poklepał go po plecach, pogratulował mu z porozumiewawczym uśmiechem na twarzy. Po powrocie do piwnicy nalał im wszystkim kolejkę rosyjskiej wódki, do małej uroczystości dołączył też Roy.
Bez tego ciężaru, łatwiej mu było odetchnąć, mimo innych problemów, które wciąż krążyły mu po głowie. Miasto wciąż było atakowane przez Ra’s al Ghula, jego zabójcy grozili kolejnymi problemami na każdym kroku. Oliver spędzał każde noce zdeterminowany, by rozwiązać tę sytuację z jak najmniejszym rozlewem krwi, ale taka opcja zaczynała się wydawać niemożliwa. Ra’s dalej rósł w siłę wraz z sojusznikami i terrorem, którego Oliver nie mógł zaakceptować w swoim mieście.
Wszystkie historie były niczym w porównaniu do rzeczywistości. Ra’s był siłą, z jaką Oliver nigdy wcześniej się nie spotkał – mężczyzną z większymi demonami, niż mógł znieść. Nyssa próbowała, lecz koniec końców nawet ona miała związane ręce. Mówiąc prawdę, nie był pewny, czy mógł ufać córce Ra’sa, pomimo jej wierności Sarze.
Z tyloma kłopotami, miło było odnieść jedno zwycięstwo.
Ta gala była zorganizowana dla uczczenia tego zwycięstwa. Zostawił Roya i Sarę w kryjówce, ostrożnie monitorujących akcję, on zaś przywdział inny strój i publiczny wizerunek, aby ugościć potok pracowników, członków zarządu i inwestorów.
Gala rozkręciła się już ponad godzinę temu, a Oliver był coraz bardziej niespokojny. Jego uwaga była skupiona w dziesięciu różnych kierunkach i przyłapał się na nieudanej próbie uważnego słuchania rozmów odbywających się tuż przed nim. Wiedział, że musi lepiej działać, ale fakt, że Felicity się jeszcze nie zjawiła doprowadzał go na skraj wytrzymałości.

Jego głowa błądziła ku wejściu, czekając by zauważyć znajomy widok blond włosów. Nie potrafił się nie zastanawiać czy miała je w kucyku, czy rozpuszczone, wyprostowała je albo postawiła na naturalne fale. Pamiętał jak wyglądała w noc ich pierwszej randki – tej, która skończyła się tak źle, że do dziś miał koszmary. Sposób, w jaki jej włosy spływały falami wokół jej ramion, złota poświata obramowująca jej twarz, niebieskie oczy i czerwone usta zapierające dech w piersiach. Nigdy nie darzył takim uczuciem innej osoby – te motylki w brzuchu na sam jej widok były dla niego decydującym momentem. W tamtej chwili wiedział bez wątpienia, że żadna inna kobieta się dla niego nie liczy. Jego serce należało kompletnie do niej.
Zacisnął palce wokół trzymanego kubka, od siły uchwytu zbielały mu kostki. Ból przeciął mu serce, gdy przypomniał sobie, co zdarzyło się potem – oraz będąca skutkiem decyzja, że będą się unikać. Że tak będzie bezpieczniej… lepiej… jeśli będą osobno. Słowa, które nie wydawały się już być prawdziwe.
Kiedy upił łyk napoju, jego oczy powędrowały ponownie do drzwi. Wiedział, że wspominała coś o spotkaniu z Palmerem zanim opuściła kryjówkę wcześniej tego ranka. Przywykł do znajomego szarpnięcia w piersi za każdym razem, gdy usłyszał że wspominała jego imię albo spotkała się z nim. Palmer był dobrym zawodnikiem w całej walce o odzyskanie firmy, ale od kiedy nastąpiła zmiana w jego charakterze, Oliver został zepchnięty na bok. Po zachowaniu Felicity zgadywał, że też to zauważyła. Stała się dla niego nieuchwytna, pozostając w kryjówce wieczorami dłużej, niż od tygodni. Po części chciał ją nie raz śledzić gdy szła się z nim spotkać, ale wiedział, że to naruszyłoby zaufanie pomiędzy nimi, więc zmuszał się do zostania. Ze stresem radził sobie podczas ćwiczeń, nie przestając póki jego ciało padało ze zmęczenia.
Mimo, że trzymał się daleko od ich randek, nie znaczyło to, że nie prosił Roya by wkradał się do restauracji, w której namierzył jej telefon.
Właśnie w takich chwilach musiał sobie przypominać, dlaczego podjął taką decyzję na temat ich związku. Podjęli ją wspólnie pomimo faktu, że zraniła ich obu. Były czasy, gdy nie mógł za nic sobie przypomnieć powodu i chciał wyrzucić to wszystko przez okno, chwycić ją w swoje ramiona i przestać zaprzeczać własnym uczuciom. Zapytać ją, czy wciąż czuła to samo – wiedząc, że czuła.
Ale wtedy przed oczami stawała mu jej twarz pokryta krwią, spoczywająca bez życia na stole operacyjnym i wszystko znów do niego dochodziło. A chęć tak szybko jak przyszła, wyblakła z wiedzą, że tak ona będzie bezpieczniejsza. Była żywa i wciąż u jego boku, nawet jeśli nie w sposób jaki pragnął. Jego serce szydziło z tych myśli, zachęcało do pójścia za jego głosem – ale on nie mógł. Ponieważ jeśli pozwoliłby sobie mieć wszystko co chciał, a potem to stracił, nie pozbierałby się z tego. Nie pozbierałby się po utracie jej.
Potarł dłońmi, przeszukując jeszcze raz tłum. Odnalazł wzrokiem oczy Diggle’a i wymienili te same spojrzenia. On również był zmartwiony. Spóźnienie nie było w stylu Felicity. Oboje wiedzieli, że nie przegapiłaby imprezy. Z każdą sekundą jego obawa rosła. Jedną ręką przeszukiwał kieszeń po telefon, kiedy uchwycił błysk blond włosów przechodzących przez główne drzwi do sali.
Gdy nie zauważył nikogo w jej towarzystwie, zmarszczył brwi, obrócił się i ruszył w jej kierunku. Poruszając się przez tłum, z uśmiechem przeprosił parę osób, które próbowały go zatrzymać. Kiedy podszedł bliżej, droga zaczynała się rozrzedzać i gdy w końcu ominął ostatnią osobę, była naprzeciw niego – cała w szmaragdowym, zielonym jedwabiu.
Urwał, łapiąc oddech w piersiach. Jej włosy opadały w dół wokół ramion miękkimi falami, z jednej strony spięte do tyłu jak w noc, gdy była w podziemnym kasynie. Szmaragdowe kolczyki błyszczały, zwisając przy miękkim zakątku jej szyi. Kiedy podniosła wzrok i napotkała jego, wydawało się im, że wszyscy inni w sali zniknęli. Zaparło mu dech, gdy uśmiechnęła się miękko, unosząc kąciki czerwonych ust. Uśmiech był niepewny, lecz pełen nadziei i zdeterminowany. Ruszył nogami, przechodząc kilka dzielących ich metrów i wyciągnął rękę.
Odpowiedziała natychmiast, wślizgując w nią swą małą dłoń, gdy on przyciągnął ją bliżej – paznokcie miała pomalowane na tą samą ciemną zieleń jak jej sukienka. Zaraz po tym, jak jej chwyciła jego dłoń, zeszła z niego część napięcia.
- Wyglądasz… pięknie – wyszeptał, kreśląc miękkie, delikatne kółka wokół jej kostek.
Felicity poczerwieniała i uśmiechnęła się szerzej.
- Dziękuję. Zapomniałam, jak dobrze wyglądasz w smokingu…
Obrzuciła go znaczącym spojrzeniem, a jego ciało odpowiedziało, zmrużył oczy, by wychwycić w niej zmianę. Coś mu chciała powiedzieć, ale nie potrafił zgadnąć co, nawet jeśli sięgnął ku niej swym sercem, desperacko próbując zrozumieć, wiedząc że było to ważne.
Felicity przygryzła dolną wargę i zacisnęła swe palce wokół jego. Zniknęły resztki ścisku i zmartwień skrytych głęboko w jego klatce piersiowej i usta Olivera drgnęły w górę.
Kiedy pogładziła ręką w dół swej sukni, w końcu go uderzyło. To był pierwszy raz, gdy widział ją ubraną w zieleń… jego zieleń.
Przełknął ślinę, nagle zaschło mu w ustach gdy śledził ją wzrokiem. Opierał się przeciwko silnej, nagłej potrzebie by przyciągnąć do siebie ten kolor. Nigdy wcześniej nie miała na sobie jego koloru. Gdy próbował przebrnąć przez pytania kłębiące się w jego głowie, myśli tylko zagmatwały się jeszcze bardziej.
Ale odpowiedź była dla niego nieuchwytna.
Sposób w jaki na niego patrzyła, w połączeniu z jej suknią… Zanim dostrzegł prawdę przez mgłę miesięcy tęsknoty, usłyszał swoje imię i podniósł wzrok by pozdrowić zbliżającą się starszą parę – mężczyznę od razu rozpoznał jako członka zarządu.
Przez cały czas trzymał kurczowo jej dłoń i był zaskoczony, że nie próbowała się odsunąć. Pewnie trzymała się u jego boku, nawet doradzając tu i tam, przy okazji oczarowując członka zarządu i jego żonę.
Kiedy mężczyzna się pożegnał, Oliver obrócił się do niej, ucałował w policzek i wyszeptał:
- Jesteś niesamowita. Co… - zaczął pytanie, chcąc się dowiedzieć, co uległo zmianie.
Jego pytanie zostało przerwane przez inną osobę, która do nich podeszła, ale zauważył że jej oczy rozbłysły łobuzersko w lekkim zdziwieniu. Przysunęła się bliżej do niego, kładąc wolną rękę na jego ramieniu w intymnym geście, gdy obrócił się do starszej kobiety. Pani Monroe była starą przyjaciółką rodziny, więc wciągnęli się w rozmowę z nią. Była jedną z najbliższych przyjaciół mamy Olivera, zawsze była chętna pomóc jej planować wszystkie zbiórki pieniędzy i gale, które przez lata urządzali dla firmy. Patrzyła, jak dorastali on i Thea, i wiedział że ciężko przeżyła śmierć jego mamy.
Była jedną z niewielu przyjaciółek jego matki, która była naprawdę miła dla niego przez te wszystkie lata, więc kiedy złożyła mu gratulacje, wiedział że mówiła szczerze.
- Wasza dwójka tworzy taką uroczą parę – skomentowała pani Monroe, klepiąc jego wolną rękę i rzucając Felicity miły uśmiech zaraz przed tym, jak się obróciła do wyjścia. – Dobrze widzieć cię szczęśliwym, Oliver. Twoi rodzice byliby z ciebie dumni.
Oliver zamarł z sercem walącym jak młot, gdy poczuł, że Felicity nadal była obok niego, a jej małe palce wczepiały się w jego dłoń. Emocje przepłynęły przez niego, gdy uderzył w niego ból serca i tęsknota. Za rodziną, za mamą, za prawdą tych słów – zarówno o jego rodzicach jak i o Felicity.
Otworzył usta by odpowiedzieć, ale pani Monroe zniknęła, a on i Felicity patrzyli za nią.
Krew pulsowała mu w uszach i musiał wziąć kilka uspokajających wdechów zanim odwrócił się, by spojrzeć na Felicity. Ona również wpatrywała się w niego z troską i czymś nie do odczytania. Niepokoiło go, że nie może odczytać jej myśli w tym momencie, kiedy normalnie widział je jak na dłoni. Myślał, że rozpoznał błysk tęsknoty, szczęścia i ukłucie pożądania w jednym, ale nic z tego nie miało dla niego sensu.
- Przepraszam – wychrypiał kręcąc głową, ale ona mu przerwała.
- … A ja nie.
Powietrze dosłownie uleciało mu z płuc. Kawałki układanki wchodziły na swoje miejsca, jego umysł uczepił się odpowiedzi, ale nie chciał albo nie mógł w to uwierzyć w obawie, że się myli.
Felicity podeszła krok bliżej niego, splatając palce. Spojrzała w górę jasnymi, niebieskimi oczami i Oliver był już pewny, że brakowało mu czegoś, co miał przed samym nosem.
Było pełno inwestorów do pozdrowienia i zarządu do rozmów, ale nic z tego się nie liczyło, gdy rzuciła mu to spojrzenie. Nie mógł opuścić jej boku – nie chciał – więc zrobił rzecz, którą chciał uczynić od kiedy zobaczył ją w tamtej różowej sukience ponad rok temu na przyjęciu powitalnym jego matki. Zaprosił ją do tańca.
Jej uśmiech rozszerzył się i pokiwała twierdząco z oczami błyszczącymi ze szczęścia, a Oliver poczuł jak jego serce rosło i ruszyło się z nadzieją, której tak długo sobie odmawiał.
Poprowadził ja na parkiet, orkiestra grała lekką melodię, która dobrze służyła do tradycyjnego walca. Jej ciało idealnie wpasowało się w jego, kiedy prowadził ich po parkiecie. Ich oczy zatrzymały się na sobie nawzajem, ślepi na wszystkich i wszystko wokoło.
Kiedy tańczyli, przyjrzał się jej jeszcze raz. Zielony jedwab okalający jej ciało, by opaść na podłogę falami materiału. Złote szpilki, które wyglądały spod niej, paznokcie u stóp w kolorze pasującym do paznokci u rąk – głęboka, szmaragdowa zieleń. Nosiła jego zieleń od stóp do głów. Jego wzrok podążył do jej włosów i diademu - klipsu, który trzymał połowę jej włosów z dala od twarzy, a potem na ucho.
Zatrzymał wzrok na metalowym kolczyku. Zamiast zwykłej, prostej sztangi, jej ucho zdobiła strzała.
To było ostatnie ogniwo i gdy wpadło na miejsce, wciągnął głęboki wdech, prawie potykając się o własne nogi, gdy prawda uderzyła mu do głowy.
Nosiła jego kolor, jego znak, tańczyła w jego ramionach – wybrała go.
Nie wiedział nawet, że wciąż ma u niej szansę. Nie dyskutowali o tym za bardzo oprócz faktu, że wciąż wiele dla siebie znaczyli. Lecz ona była z Rayem i on pozwolił jej odejść – pomimo bólu w sercu.
Ale ona była tutaj z nim, a po Rayu nie było śladu. Zamrugał, skupiając się ponownie na niej i kiedy ich spojrzenia się złączyły, wyczytał w nich wszystko. Felicity uśmiechnęła się i skinęła, potem wspięła się na palce i pocałunkiem zostawiła szminkę na jego zaroście.
- Nie było innego wyboru – wyszeptała niskim głosem, posyłając fale ciepła przez niego, jego klatka piersiowa poszerzała się z każdym słowem. – Nie mogę być z kimś innym, kiedy jestem już zakochana w tobie.
Oliver zatrzymał krok. Jego cały świat zatrzymał się w tym momencie, gdy patrzył się w dół na nią. Łza spłynęła po jej policzku, ale on już tam był, wycierając ją kciukiem zanim w ogóle spostrzegł, że się ruszył. Przesunął koniuszkami palców się po jej policzku, gładka skóra pod szorstkim dotykiem.
Widział, jak jej dolna warga zatrzęsła się w oczekiwaniu i to przełamało wszystkie opory. Pochylił się ku niej i zdobył jej usta, wślizgując palce w miękkie kosmyki jej włosów na karku i przyciągając ją ku sobie ręką, która leżała na jej biodrze.
Zareagowała natychmiast, wydając desperacko jęk ulgi, który on uciszył, gdy ich usta złączyły się w jedno, smakując i szukając, poznając od nowa po tak wielu miesiącach rozłąki. Brakowało mu tego, tak długo marzył o tej chwili.
Po raz pierwszy od miesięcy, czuł się ważny, bezpieczny i szczęśliwy.
A to wszystko dzięki niej. Ona była właściwym wyborem dla niego, nigdy nie oczekiwała, że się zmieni albo będzie kimś kim nie był, ale zawsze stała u jego boku, czyniąc go lepszym i kochając go pomimo wszystko.
- Kocham cię – szepnął tylko do niej, gdy się odsunął. Uśmiech, który rozjaśnił jej twarz zapamięta do końca życia.
- Ja też cię kocham – odpowiedziała, muskając ustami jego wargi, zanim schowała głowę na jego karku, wsuwając ręce pod poły smokingu, by przyciągnąć go bliżej.
Oliver zamknął oczy i przywarł do niej blisko, czując delikatne unoszenie i opadanie jej klatki piersiowej pod jego palcami, ciepło jej skóry biło przez jedwabny materiał.
Rozdzieliło ich dopiero czyjeś wymowne odkaszlnięcie. Oliver rzucił wzrokiem, by ujrzeć Diggle’a krążącego nieopodal nich z podniesionymi brwiami.
- Nie żebym nie był szczęśliwy z waszego powrotu, ale wasza dwójka nie jest teraz całkiem sama… - Urwał, nie próbując nawet kryć błysku w oczach lub zadziwionego spojrzenia wyginającego mu usta.
Felicity westchnęła cicho i odepchnęła się do tyłu tak szybko, że tylko refleks Olivera i jedna ręka na jej plecach uratowały ją od upadku. Jej policzki zaróżowiały, ale nie uciekła, tym bardziej on.
Gdy ponownie wyciągnął rękę, chwyciła ją i uśmiechnęła się. Wyprostowała ramiona i spojrzała wokoło na gości imprezy – większość z nich nie wgapiała się otwarcie, ale było jasne, że zerkali w jej kierunku. Oliver zacisnął chwyt na jej palcach, a Felicity lekko pokiwała, dając mu znać, że wszystko w porządku, zanim opuścili parkiet i weszli w tłum ludzi z Digglem za plecami.
Przez resztę nocy Felicity nie opuściła boku Olivera. Pozdrawiała gości, dyskutowała o firmie, szczególnie ze strony technologicznej, z entuzjazmem, który zaimponował wielu członkom zarządu i inwestorom. Raz na jakiś czas, Oliver czuł jej wahanie, czy oby nie powiedziała za dużo czy nie wystarczająco. W tych chwilach ściskał jej dłoń lub kładł dłoń na jej plecach. Był zdziwiony, jak bardzo uspokajał ją zwykły dotyk.
Oczarowała każdą osobę, jaką spotkała, wliczając w to kilku upartych, starszych inwestorów ojca, którzy wciąż nie byli przekonani, że Oliver był odpowiednim człowiekiem na swoje stanowisko. Świetnie działali w zespole, Oliver prowadząc rozmowę i dyskutując na temat biznesu i politycznej strony spraw, podczas gdy Felicity omawiała odkrycia i technologię. Pod koniec nocy, ludzie pytali o stanowisko Felicity w firmie. Oliver czuł spokój z Felicity u boku. Nigdy nie lubił takich zadań, nigdy nie były łatwe czy wygodne. Ale z nią były znośne, a nawet przyjemne.
Pomimo tego, jak dobrze szły sprawy, nie umiał się doczekać, kiedy to się skończy. Pragnął być z nią w końcu sam na sam. Jego ciało pragnęło mieć ją znów w swych ramionach, czuć nacisk jej ust na swoich, jej bicie serca pod palcami. Po tym, jak jej wzrok sponad kieliszka szampana napotykał jego oczy, wiedział, że ona też tego chciała. Za każdym razem gdy ich spojrzenia się spotkały, mogli ujrzeć targające nimi emocje.
Kiedy w końcu pożegnali ostatniego gościa, Felicity z długim westchnieniem opadła na najbliższe krzesło . Wysunęła rękę z jego dłoni, by sięgnąć klamry przy szpilkach, odpięła je i zsunęła ze stóp z jękiem zadowolenia, który ogrzał krew płynącą w jego żyłach.
Wziął głęboki oddech, jeszcze raz przesuwając po niej wzrokiem – zielonej sukience, która oplatała jej ciało, fałdy materiału zebranego u jej stóp, gdy usiadła. Na jego ustach pojawił się uśmiech, a serce załomotało tak samo, jak gdy na parkiecie wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Nadzieja rozpierała mu klatę. Nie mógł powstrzymać krótkiego chichotu z niedowierzania.
Felicity podniosła niebieskie oczy, blond włosy opadały na jedno ramię, gdy uniosła brew. Po chwili poszła w jego ślady i na jej twarz wypełzł mały uśmiech, gdy usiadła i przechyliła głowę w bok, patrząc na niego. Z długim wydechem Oliver sięgnął dłonią, muskając palcami jej miękką skórę. Zamknęła oczy z westchnieniem, gdy ujął jej policzek. Przesuwając kciukiem po kości policzkowej, zrobił kroczek do przodu, wędrując oczami po jej twarzy w pełnej radości, gdy wtuliła się w jego dłoń.
Wybuch miłości, który przepłynął przez jego ciało, był inny niż cokolwiek dotąd czuł. Było to wręcz przytłaczające. Oliver pochylił się do przodu, opierając o nią i przykładając drugą dłoń do jej twarzy. Przechylając głowę, złożył delikatny pocałunek na czubku jej głowy, a jej miękkie włosy łaskotały go po brodzie.
Poczuł, że chwyciła do za nadgarstki, pocierając kciukiem kółka po jego żyłach, sprawiając że przyspieszył mu puls. Kiedy się odsunął, jej otwarte, błyszczące niebieskie oczy spotkały jego, jak ocean w bezchmurny dzień. Patrzył jak stanęła na nogi, bez szpilek straciła parę centymetrów. Ale to nie powstrzymało jej przed wspięciem się, napierając na niego swym ciałem, gdy zbliżyła do niego swoje usta po delikatny pocałunek. Oliver otworzył się na nią, łapiąc jej dolną wargę i splatając języki. Z jej ust wyrwał się cichy jęk, a on wsunął dłoń w jej włosy i przyciągnął ją jeszcze bliżej, błądząc ustami po jej ustach. Pragnął tego od miesięcy – poczuć zadowolenie w głębi duszy, a wiedział że nikt inny nie mógł tego sprawić.
Ona go uszczęśliwiała. Był naprawdę szczęśliwy po raz pierwszy od wielu lat.
Odsunął się dopiero, gdy zabrało mu tlenu, oboje dyszeli, gdy stykali się czołem. Wciąż miała zamknięte oczy, gdy wyszeptała:
- Chodźmy do domu.
Z westchnieniem potaknął, zderzając ich nosy ze sobą.
Dopiero gdy poluzował chwyt wokół jej talii i powoli opuścił ją na podłogę, zdał sobie sprawę że w którymś momencie pocałunku ją podniósł. Kiedy dotknęła zimnej posadzki, zapiszczała, co sprawiło, że Oliver się uśmiechnął.
Szybkimi ruchami, zdjął górę smokingu i włożył na jej ramiona. Przepłynęła się przez niego fala zaborczości, widząc, że Felicity należy do niego. Podskoczyło mu serce, gdy otuliła się marynarką i przechyliła głowę na bok, by wdychać jego zapach. Wpatrywała się z zainteresowaniem w jego tors. Zerkając w dół, zauważył, że reagowała tak na jego szelki i zaśmiał się, otwierając ramiona i przyciągając ją do boku, gdy ziewnęła.
Pochylił się i podniósł jej zrzucone buty. Przytrzymując ją jedną ręką na biodrze, poprowadził ją do wyjścia. Gdy dotarli do drzwi, zauważył że zaczęło padać i zaklął pod nosem. W ułamku sekundy Oliver pochylił się i chwycił ją w swoje ramiona, ku jej zaskoczeniu.
- Oliver! – upomniała go, przyciskając dłoń do jego klatki piersiowej.
- Nie masz butów – powiedział, wzruszając ramionami z głupkowatym uśmiechem.
- Mogłeś mi je pozwolić założyć – odpowiedziała, unosząc obie brwi, nawet jeśli wsunęła ręce w rękawy marynarki i chwyciła go za szyję.
Wzruszył ramionami, wiedząc, że teraz nie było już mowy o tym by ją puścił, skoro miał ją w ramionach. Felicity sapnęła, ale Oliver widział, że uśmiech błąkał się jej na ustach i zanim coś powiedziała, pobiegł w ulewę do czekającego samochodu, który przyprowadził Diggle.
W jego uszach rozbrzmiał śmiech Felicity, kiedy w końcu zamknęli drzwi samochodu. Diggle obrócił się z przedniego siedzenia, z radością w oczach, gdy ich obserwował.
- Cieszę się, że się dobrze bawcie – powiedział z krzywym uśmiechem.
Oliver tylko się do niego uśmiechnął, w milczącym podziękowaniu za zostaniu dłużej niż musiał, aby odwieźć ich do domu. Powiedział mu, by zrobił sobie wolne i wyszedł wcześniej, ale Diggle z jakichś powodów nalegał by zostać. Nie spodziewał się że odwiezie ich do domu, ale jak zwykle, Diggle wcześniej niż on wiedział co będzie potrzebne.
Kiedy Diggle odjechał z krawężnika, Felicity przytuliła się do boku Olivera, z głową opartą na jego ramieniu. Jedną ręką odnalazła jego, splatając ich palce, gdy on patrzył jak pomimo różnic między nimi idealnie się dopasowują. Potarł kciukiem jej kostki, kiedy obrócił się i pocałował ją w czoło.
- Dziękuję – wymruczał, z bijącym dziko sercem w piersi, bo wiedział, że dziękował jej za o wiele więcej niż za zwykłe towarzyszeniu mu tej nocy.
Ona odsunęła się wtedy od jego torsu, podnosząc głowę, by napotkać jego wzrok w słabo oświetlonym samochodzie, co klika sekund jej twarz oświetlały mijane lampy uliczne. Jej wzrok wędrował po jego twarzy, przyjmując Olivera i jego serce przepełnione miłością, której odbicie widział i w jej oczach.
Opuścił ramiona i wtulił się w Felicity, gdy jego druga ręka powędrowała ku jej włosom. Odnalazł ustami jej usta i tak powiedział jej wszystko, na co nie mógł znaleźć słów.
Felicity przesunęła rękę z jego torsu do twarzy, miękkimi palcami pociągnęła po jego zaroście. Jęknął, gdy je odsunęła.
I wiedział, że te słowa, które powiedziała zawsze będą prawdziwe. Jeśli chodzi o nich, nie ma innego wyboru.



♥ BEST. SEASON FINALE. EVER ♥

P.s. Macie jakieś sposoby by przeżyć czekanie na kolejny sezon? 

10 komentarzy :

  1. Jestem pierwsza <3
    Rozdział cudowny, mój chyli się ku końcowi tej częsci opowiadania, ale bedą też inne :) Jedne ciekawsze, inne smutniejsze.
    P.S. Co do czekania to zostaje przejrzenie wszystkich odcinków ponownie i ponownie :) No i myślę, że jakoś się to przeżyje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba też tak zrobię, fajnie by sobie przypomnieć klimat pierwszego sezonu :)

      Usuń
    2. Ja ogólnie skończyłam wczoraj oglądać 2 sezon ;) Ale na moim forum jest taka dwójka, ze potrafią odstawić takie Olicity, ze ho ho - więc czekam na ich posty, bo są w tym genialni ;) No a na pocieche kończę opowiadanie Olicity 1 część i w sumie biorę się za mini opowiadanka o tej parze aby jakoś przeboleć oczekiwanie do jesieni :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. O jakim forum mówisz? :)

      Usuń
  2. Dobra przyszedł weekend czas nadrobić zaległości w komentowaniu .
    Aczkolwiek na początku uprzedzę ,że po finale trzeciego sezonu Arrow . Olicity znowu mi zbrzydło . Tak ,a już prawie się do tego przekonałam .
    Felke nie interesowało miasto tylko Oliver i jaki cudem ona nie wpadła w strój Atoma. Jeszcze jednak jest nadzieje o czym pisałam wielokrotnie Flash zrobi wielki restart .
    Co do tego tutaj .
    To fajne .
    Oliver odzyskał firmę :D
    A tak ogólnie to ja mam fajny pomysł. O tuż jest taki jeden komiks ,który jest dopełnieniem serialu ,,Arrow'' . Ja po jednym numerze jednak podziękowałam i wróciłam do komiksów o BC i GA . Jeszcze na dodatek teraz się mega cieszę ,bo wychodzą ,aż 6 serii komiksów Marvela po Polsku .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten strój Atoma to pasował jej na tej samej podstawie co strój Arrowa na Diggle'a i Roya, czyli żadnej xD
      Nwm, przyznam, że ja również jako wielka fanka Olicity byłam zdziwiona jak dużo go zmieścili do finału. Sam happy end by mi wystarczył, ale nie narzekam :p
      Jeszcze nie czytałam komiksów, ale mnie zachęciłaś tym Marvelem :D

      Usuń
    2. Radosna a jak ten komiks się nazywa to moze tez bym poczytała :)

      Usuń
  3. na razie tyle -> nowy odcinek, w końcu :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! :D zresztą jak zawsze ;) kiedy będzie coś nowego? ;)

    Olix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dam! Właśnie ruszyłam z nową serią, mam nadzieję że się też spodoba ;)

      Usuń