środa, 15 lipca 2015

Cupid's Angel 5


Źródło: https://www.fanfiction.net/s/10060475/5/Cupid-s-Angel

Rozdział 5
To zadanie nie należało do najłatwiejszych. Ale po przeszukiwaniu miasta przez całą noc i zwalczaniu mniejszych i większych zbirów, Oliver w końcu mógł położyć kres brudnym interesom Maxa Claytona i wykreślić jego nazwisko z listy.
- Zrobiłeś to, co należało, Oliver – Diggle zgasił światła w kryjówce.
Oliver poprawił kołnierz.
- Dlaczego więc czuję, jakby… - W kieszeni zadzwonił mu telefon, zanim zdążył skończyć zdanie. Wyciągnął go i sprawdził imię wyświetlone na ekranie. – To detektyw Lance – poinformował Diggle’a i wcisnął zielony przycisk na ekranie, by odebrać połączenie.
Po dźwiękach klaksonów buczących z drugiej strony wywnioskował, że Lance był gdzieś na zewnątrz.
- Panie Queen? Tu detektyw Lance.
- Tak, Detektywie – odpowiedział Oliver.
- Znasz kogoś o imieniu Felicity? Nie znam nazwiska, ale blondynka, niebieskie oczy? – Lance brzmiał jak na skraju wytrzymałości i Oliver natychmiast pomyślał, że Felicity mogła wypaplać jego sekret policji.
Jeśli tak było, przyznając się, że znał tą kobietę mógł wpaść w tarapaty. Mimo to wykrywacz kłamstw udowodnił przecież, że nie zrobiła by czegoś takiego. Z drugiej strony, maszyna twierdziła też, że ona była aniołem. Co było absolutnie szalone, nie wspominając już, że nieprawdopodobne.
Ale co, jeśli była w jakimś niebezpieczeństwie i dlatego Detektyw się z nim skontaktował?
- Tak, znam kogoś zwanego Felicity – przyznał niechętnie, spoglądając na Diggle’a.
- Co się dzieje? – spytał Diggle.
- Kilka godzin temu, jeden z naszych oficerów widział ją płaczącą, wałęsającą się w kółko po Glades. Nie powiedziała wiele. Ale wspomniała, że szuka ciebie – wyjaśnił Detektyw.
Powinna być w Central City. Glades nie było miejscem dla kogoś tak naiwnego jak ona, ani dla żadnej kobiety chodzącej samotnie w środku nocy.

- Gdzie jest teraz? – Oliver zażądał odpowiedzi.
- Po drugiej stronie ulicy wybuchła jakaś walka i ktoś wyciągnął broń. I… - Głośny dźwięk alarmu co chwilę zagłuszał Lance’a.
- Czy wszystko z nią w porządku? – Oliver pozbył się Felicity głównie dlatego, bo nie mógł znieść prawdy. Bez względu na jego motywy, był mordercą i nie mógł znieść kogoś robiącego mu wyrzuty. Więc, jeśli coś jej się stało, czuł że to będzie wyłącznie jego wina.
Kiedy w końcu przestało trąbić mu do ucha, Lance kontynuował:
- Oficer został postrzelony. Dostałem od niego tę informację, kiedy poszedłem do szpitala spisać jego zeznania. Na razie nie wiemy, gdzie ona jest. Musiała się przestraszyć i uciec. Funkcjonariusze na służbie będą mieć na nią oko. A, i panie Queen, czy ja w ogóle chcę wiedzieć, dlaczego ona pana szuka albo skąd się znacie? – Oficer Lance nigdy nie wstydził się wyrażać tego, co uważa o związkach Olivera Queena z kobietami.
Oliver nie winił go za to. Sam sobie na to zasłużył. W końcu w pojedynkę zniszczył życie obu córek Detektywa Lance’a i w konsekwencji, jego rodziny.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi – stwierdził Oliver.
- Niech ci będzie… - wymamrotał Lance.
- To jej pierwszy raz w Starling, musiała się zgubić – szybko dodał Oliver.
- Więc, znasz jej nazwisko? – zapytał Lance.
Oliver zawahał się. Ona nigdy nie powiedziała mu swojego nazwiska i nie udało im się go znaleźć.
Kiedy Oliver nie odpowiedział, Lance mruknął:
- Dlaczego mnie to nie dziwi?
Oliver dokładnie wiedział, co insynuował Lance. Oliver Queen miał reputację kochanka na jedną noc, traktującego kobiety jak swoje zabawki. Istotnie, nie pamiętał nazwisk ani nawet imion połowy kobiet, z którymi spał przed Lian Yu.
Detektyw westchnął.
- Dam ci znać, jak czegoś się dowiem. Jeśli ona jakoś się z tobą skontaktuje… proszę nas poinformować.
- Ok. Tak zrobię, Detektywie. – Oliver rozłączył się i z powrotem włączył światła w kryjówce. Dopiero co zdjął kaptur, myśląc że jego robota na dziś była skończona. Ale widocznie jednak tak nie było.
- Dig, musimy iść do Glades. Według Lance’a, moja stalkerka zaginęła. – Podszedł do skrzyni, gdzie trzymał strój Arrowa.
Diggle poszedł za nim.
- Ale sam wsadziłem ją do pociągu do Central City. Dałem jej pieniądze i kazałem nie wracać!?
- Cóż, wróciła – Oliver zdjął kurtkę i koszulkę.
- Wszystko z nią w porządku?
- Nie wiem… - Oliver potrząsnął głową. – Dig, weź mój wóz i zobacz, czy możesz ją znaleźć – Rzucił przyjacielowi kluczyki.
Diggle złapał kluczyki jedną ręką.
- Zamierzasz ubrać kaptur?
- Arrow nie musi przestrzegać ograniczeń prędkości w przeciwieństwie do Olivera Queena i może iść w miejsca, gdzie Oliver Queen nie może – Oliver wyciągnął ze skrzyni swój zielony strój.
- Mówiłem ci już, jak przerażające jest to, kiedy mówisz o sobie w trzeciej osobie, co? – Wymamrotał Diggle wychodząc z piwnicy.
Po raz drugi tej nocy, Oliver włożył kaptur i rozsmarował sobie wokół oczu zieloną farbę. Chwycił swój wierny łuk i strzały, i odjechał motorem w kierunku Glades.
Przez ponad godzinę krążył wokół najbardziej niebezpiecznych zakątków miasta. Jednak nie było po niej śladu. Po chwili jazda w kółko wydała się bez sensu. Zaparkował więc motor w ustronnym zaułku, z dala od wścibskich oczu i rozejrzał się po okolicy. Budynek po lewej wydawał się wystarczająco wysoki, by urządzić sobie na nim punkt obserwacyjny. Wystrzelił więc strzałę z hakiem i wciągnął się na szczyt budynku. Ulice poniżej tonęły w mroku, ale było wystarczająco jasno, by widział co się działo.
- Nie! Puśćcie mnie! – Usłyszał krzyk i od razu rozpoznał głos Felicity. – Przestańcie! – Zapłakała znowu, ale nie było jej w zasięgu wzroku.
Oliver przeskoczył na inny, znacznie niższy budynek i zauważył ją na ziemi, pochylało się nad nią dwóch mężczyzn. Usiłowała z nimi walczyć, gdy jeden mężczyzna próbował zdjąć ramiączka jej sukienki.
Pośpiesznie chwycił się rynny i ześlizgnął się w dół. Kiedy tylko dotknął stopami ziemi, wystrzelił strzałę w kolano większego z dwóch mężczyzn. Zraniony facet natychmiast upadł na ziemię, jęcząc, a drugi zbir szybko cofnął się i wyciągnął scyzoryk. Felicity uniosła wzrok i zobaczyła go. Wyglądała na słabą i oszołomioną. Delikatnie podniósł ją na nogi, a ona otoczyła go swoimi małymi ramionami. Mocno uchwyciła palcami materiał kaptura i ukryła twarz na jego piersi. Słyszał jej stłumiony szloch, wolną ręką bezwiednie gładził jej plecy.
- Jesteś bezpieczna – wyszeptał. Natychmiast poczuł, jak jej ciało się rozluźniło. Spojrzał na dwóch mężczyzn przed sobą. Jeden z nich tarzał się po ziemi z bólu, a drugi był tak głupi że wciąż stał w miejscu, myśląc, że jego mały nożyk go obroni.
Oliver powoli odsunął Felicity i stanął przed nią. Wyciągnął strzałę z kołczanu i wymierzył w serce człowieka, który ośmielił się go wyzwać. Mężczyźnie zaczęła trząść się ręka.
- Nie podchodź bliżej – ostrzegł, ale nóż wypadł z jego niepewnej ręki.
W momencie, gdy Oliver zamierzał puścić strzałę, poczuł Felicity szarpiącą jego ramię, jakby prosiła żeby go nie zabijał. Z rezygnacją opuścił łuk i zamiast tego postrzelił go w nogę. Upadł na ziemię obok swojego znajomego.
Oliver odciągnął Felicity z dala od tej sceny i kiedy byli poza zasięgiem słuchu opryszków zadzwonił po Diggle’a. Poinformował go o tym, gdzie się znajdują, aby przyjechał i zabrał Felicity do rezydencji Queenów.
Felicity przywarła ściśle do ramienia Olivera, który wpatrywał się w nią. Jej jasne, niebieskie oczy pociemniały i opuchły. Jej biała sukienka nie była już biała. Na czole miała małe draśnięcie, tuż poniżej linii włosów i krwawiła. Odsunął jej włosy do tyłu i musnął jej czoło.
Zamknęła oczy i jęknęła, gdy przypadkowo dłoń w rękawiczce dotknęła jej draśnięcia. Szybko zabrał dłoń.
- Dig zaraz tu będzie i zabierze cię do domu – powiedział jej.
Otoczyła się ramionami.
- Nie idziesz ze mną? – Jej drżący głos pociągnął go za serce. Znowu ktoś był zraniony z jego powodu, a tym razem była to tylko niewinna dziewczyna. Jeśli trzymałby ją w kryjówce jeszcze jeden dzień i ścierpiał jej głupie bajki zanim dowiedzieliby się o niej czegoś więcej, to wszystko by się nie stało.
Zamilkł, gdy ogarnęło go poczucie winy. Światła samochodu oświetliły jego twarz i cofnął się w cienie. Samochód zatrzymał się przed nimi i przednia szyba opadła w dół.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Diggle.
Felicity wymruczała bardzo niepewne ‘tak’, a Oliver otworzył tylne drzwi i pomógł jej wsiąść. Wahała się, czy go puścić.
- Diggle upewni się, że będziesz bezpieczna – zapewnił ją.
Powoli puściła go, wciąż prosząc oczami, by poszedł z nią. Oliver spojrzał przez chwilę na jej przestraszoną postawę. Zatopiła się w fotelu i przyciągnęła nogi do piersi.
- Zabierz ją do domu… - W końcu zatrzasnął drzwi.
Diggle zamknął okno i odjechał ponurą drogą na wprost. Oliver stał wpatrując się w znikające auto, próbując wyrzucić sobie z głowy obraz załamanej dziewczyny. Dopiero kiedy samochód całkowicie zniknął z zasięgu jego wzroku, mógł znowu myśleć trzeźwo. Wrócił do kryjówki i kiedy przebrał się w Olivera Queena, ruszył do domu. Pomimo chaosu w jego świecie, ziemie rezydencji wyglądały tak spokojnie, jak każdej nocy. Poszedł prosto do swojego pokoju i pierwszą rzeczą, jaką ujrzał były złote pantofelki rozrzucone po podłodze. Ona siedziała w rogu łóżka, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej, zaciskając wokół nich ciasno ramiona.
Nie włączył świateł. Czuł, że nie chciałaby tego. Albo to tylko on nie chciał widzieć nieznajomą nieszczęśliwą i zranioną.
- Pan Diggle powiedział że zaczekamy na ciebie na zewnątrz, ale twoja siostra mnie zauważyła i wpuściła do środka – Przynajmniej jej głos brzmiał już normalnie.
Odetchnął z ulgą.
- Pytała cię o coś?
Oparła policzek na kolanach.
- O nic… Pan Diggle powiedział jej… że ty kazałeś mu podwieźć mnie tutaj. A ona się tylko uśmiechnęła i mnie wpuściła.
Kiedy zbliżył się do niej powoli, zauważył mały bandaż na jej czole.
- Dobrze się czujesz?
- Pan Diggle założył mi bandaż na czole, ale mój żołądek znowu boli. – Zrobiła minę szczeniaczka.
Nie umiał powstrzymać uśmiechu.
- Przyniosę ci coś do zjedzenia – Odwrócił się do wyjścia.
- Lody miętowe? – Jej delikatna prośba sprawiła, że się zatrzymał i jeszcze bardziej wyszczerzył.
- Lody miętowe, wedle życzenia – obiecał.
Kiedy ruszył w stronę drzwi, kątem oka zauważył ubrania, które dał jej wczoraj w nocy. Były starannie złożone i położone na szafce. Raisa, ich gosposia musiała je wyprać. Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Po drodze na dół, zadzwonił do detektywa Lance’a. Policjant znowu coś mamrotał, gdy Oliver poinformował go, że Felicity zostanie w jego domu, a potem się rozłączył.
Oliver wszedł do kuchni, mając nadzieję, że Raisa uzupełniła już zapas lodów, które zjedli wczoraj. Normalnie tak było. Kiedy tylko zauważyła, że się skończyły, kupowała nowe. Bo dobrze wiedziała, że lody miętowe były jego ulubione. Oliver otworzył zamrażarkę i uśmiechnął się od ucha do ucha, gdy zobaczył nowe pudełko lodów błyszczące w świetle zamrażarki. Raisa go nie zawiodła. Wyciągnął miskę i nałożył cztery wielkie gałki.
Kiedy wrócił do pokoju z miską lodów, Felicity właśnie wychodziła z szybkiego prysznica. T-shirt kończył się zaraz pod jej biodrami i Oliver nie był pewny, czy miała na sobie jakieś szorty. Żałował, że podarował jej ten t-shirt. Szalona stalkerka czy nie, była bardzo atrakcyjną kobietą a w nim zdecydowanie płynęła gorąca krew. Odwrócił wzrok zanim przyjrzał się jej długim, chudym nogom.
- Mam dla ciebie lody, jak obiecałem.
Wskoczyła do łóżka i usiadła ze skrzyżowanymi nogami. Potem położyła poduszkę na kolanach i wyciągnęła ręce w jego kierunku, prosząc o miskę.
Podał jej lody i patrzył, jak zaczęła jeść. Spojrzała w górę z uśmiechem.
- Dziękuję – powiedziała z ustami pełnymi lodów.
Wiedział, że jej ‘dziękuję’ nie było tylko za lody.
- Przepraszam – wyrzucił z siebie w zamian.
Zmarszczyła czoło i przechyliła głowę na bok.
- Za co?
Schował dłonie do kieszeni i spuścił wzrok.
- To moja wina.
Felicity balansowała miską na poduszce i wzięła głęboki wdech.
- Kiedy tak sobie chodziłam, zagubiona… Widziałam wiele rzeczy. Słyszałam wiele rzeczy… O kimś zwanym Arrow, bojownikiem. – Wpatrywała się w niego, jakby dopiero teraz odkryła, kim naprawdę był. – Nie znałeś mnie. Nie wierzysz w moja historię. Nie musiałeś mnie uratować od tych dwóch mężczyzn, ale to zrobiłeś. – Skrzywiła się nieco na to wspomnienie i potrzebowała chwilki na uspokojenie. – Chyba potrafię zrozumieć dlaczego robisz to co robisz i jak trudne to może być dla ciebie… Może mi się to nie podoba, ale myślę że rozumiem.
To doświadczenie zmieniło jej opinię o nim i w jakiś sposób zmieniło też ją samą. Zmiana była malutka, ale widoczna. Oliver po części przyjął tą zmianę, ale po części nie podobało mu się, pod jakim naciskiem się stała.
- Tak naprawdę nie trafiłem strzałą Maxa Claytona. Związałem go i pozwoliłem zająć się nim policji – wyznał, wpatrując się w jej jasne oczy spoglądające na niego w ciemności.
- Dlaczego? – Spytała delikatnie.
Podczas gdy każda komórka w jego ciele nakazywała mu przeszyć strzałą serce Maxa Claytona, on pozwolił mu żyć. Wciąż nie był pewny dlaczego.
- Nie wiem… - Ale czuł, że jeśli spojrzy wystarczająco długo w oczy blondynki, pozna prawdę.
Cisza zapadła pomiędzy nimi dopóki silny wiatr otworzył okno na oścież.
- Więc… Chyba jutro się pożegnamy. – Spojrzała w dół na miskę leżącą na jej udach.
On wpatrywał się w nią zdezorientowany. Oczywiście, że nie wiedział co miałby z nią zrobić, jeśli by została, ale nie myślał, że będzie chciała odejść tak szybko.
- Nie bój się… Będę ostrożna. – Wydawała się zdeterminowana, gdy sięgnęła łyżką po kolejną gałkę lodów. – Chyba po prostu muszę przywyknąć do myśli, że będę elfem.
- Co? – Nie był pewny, czy dobrze usłyszał końcówkę zdania.
- Taka była moja umowa z Kupidynem. Dał mi trzy miesiące, by was połączyć. Jeśli mi się nie uda, będę musiała na wieczność żyć jako elf. – Włożyła łyżkę do ust i połknęła roztapiające się lody.
Próbował wyobrazić sobie Felicity ze spiczastymi uszami i zieloną czapką. To w ogóle do siebie nie pasowało.
- Może powinnaś zostać? – Nie wiedział, dlaczego to zasugerował, ale czuł że powinien to powiedzieć.
Upuściła łyżkę do miski.
- Co? Chcesz żebym została? – Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Nie wierzę w twoją historię… - Zastanowił się na sekundę. – Ale… Jeśli myślisz że jest szansa, by pomóc mi i Laurel – Urwał, i obrzucił wzrokiem blondynkę ubraną w jego t-shirt. Czuł, że coś innego niż Laurel kazało mu zgodzić się na ten głupi pomysł. Ale nie potrafił zrozumieć, co dokładnie.
- Tak! Och, dziękuję ci! - pisnęła, akceptując ofertę zanim jeszcze skończył wyjaśniać.
- Tylko trzy miesiące – przypomniał jej. Po trzech miesiącach pomacha jej na pożegnanie bez względu, czy będzie mu się układać z Laurel, czy nie. Czy Felicity będzie musiała zostać elfem, czy nie.
- Tylko trzy miesiące – pokiwała głową, kończąc lody.


Yay! Wygraliśmy! Olicity otrzymało nagrodę MTV Ship of the Year :D
Ps. Jak wam się podoba nowy strój Arrow? Ja na początku nie mogłam się przyzwyczaić, ale teraz go uwielbiam! Te mięśnie ;)
* Na dole strony umieściłam licznik do 4 sezonu Arrow :) Ja już nie mogę się doczekać ;p

4 komentarze :

  1. Olicity zawsze powinno wygrywać ;) Co do stroju Strzałki mam mieszane uczucia, ale w końcu bliżej mu niż dalej do Green Arrow, więc nie ma co narzekać i jak wspomniałaś te mięśnie :)

    Co zaś się tyczy Cupid's Angel to już przeczytałam wszystkie 15 rozdziałów na oryginalnej stronie fanficka - i ta historia do mnie nie przemawia, ale koło 9 rozdziału zaczyna się coś dziać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo powoli się rozwija ta historia :)
      No a na ostateczną ocenę stroju poczekam aż zobaczę go w akcji ;)

      Usuń
  2. 57 year old Nuclear Power Engineer Hedwig Kinzel, hailing from Noelville enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Crocheting. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Ferrari 250 LM. link do strony internetowej

    OdpowiedzUsuń