wtorek, 17 maja 2016
I'll remember 5
Źródło: https://www.wattpad.com/102489326-i%27ll-remember-olicity-au-chapter-5
Minął już tydzień od kiedy zgodziłem się pójść na terapię, a Thea wciąż szukała ‘tego jedynego’. Czasem jej nie rozumiałem. Najpierw zmusiła mnie, bym z miejsca zgodził się pójść na terapię, która miała mi pomóc, a tymczasem do tej pory jeszcze szukała PERFEKCYJNEGO terapeuty.
Mimo to byłem zajęty, gdyż dzisiaj był mój pierwszy dzień z powrotem w Queen Consolidates. Wszystko stało się tak szybko. Spojrzałem na siebie w lustrze, próbując poprawić krawat i uśmiechnąłem się na wspomnienie, jak Ona mnie w tym wyręczała.
Stałem przed lustrem już od piętnastu minut, próbując zawiązać ten głupi krawat! Westchnąłem, w końcu się poddając.
- Ja nie mogę, zaraz spalę to badziewie – mruknąłem.
- Och, biedaku ty mój! – Powiedziała Felicity, śmiejąc się z mojego dziecinnego zachowania. – Chodź tutaj, małe dziecko. – Znowu wybuchła śmiechem. Boże, jaki ona miała uśmiech. Powalał mnie za każdym razem na łopatki i sprawiał, że kochałem ją jeszcze mocniej.
- Hej, nie jestem już dzieckiem! – Dąsałem się, a ona tylko chichrała się dalej.
Oboje staliśmy na wprost przed lustrem, wpatrywałem się w nią, kiedy z radością wiązała mój krawat. Jej uśmiech, jej chichot, jej oczy… Rozpływałem się na ich widok i nic na to nie mogłem poradzić.
- Gapisz się, to przerażające. – Powiedziała, wciąż poprawiając krawat.
- Nie, to romantyczne. – Stwierdziłem, nie odrywając od niej wzroku.
Pukanie do drzwi sprowadziło mnie na ziemię.
- Wejdź! – Zawołałem, dalej siłując się z tym przeklętym krawatem.
- Co ty wyprawiasz? – Zapytała Thea, gdy zauważyła jak się z nim mocuję.
- Usiłuję zawiązać ten cholerny krawat! – Odpowiedziałem, ściągając go i rzucając jej spojrzenie. Powstrzymywała śmiech. Widziałem to w jej oczach.
- To nie jest śmieszne – odciąłem się, próbując zachować powagę.
- Wiem, wiem – odpowiedziała, parskając śmiechem.
- To dlaczego wciąż się ze mnie nabijasz?
Uspokoiła się, ale na jej twarzy dalej błąkał się uśmieszek.
- Pozwól, że ja to zrobię – Zaproponowała, odkładając na stół kartkę, którą trzymała. Wzięła krawat z moich rąk i zaczęła go wiązać.
- A co to jest?
- Cóż, ma to związek z tym, o czym rozmawialiśmy.
- Czyli?
- Znalazłam terapeutę – powiedziała, dokonując ostatnich poprawek.
- Naprawdę?
- Yhy. – Chwyciła dokument i mi go podała. – Nazywa się Amanda Green, ma dwadzieścia sześć lat.
- A niby skąd ty ją znasz?
- Od czego jest internet, Ollie? – uśmiechnęła się ironicznie. – Z małą pomocą przyjaciela, zdobyłam ci tu wszystko, czego potrzebujesz: numer do gabinetu, adres i całą resztę – wyjaśniła.
- Okej, przejrzę to później. Teraz muszę iść do pracy, zanim się spóźnię. – Powiedziałem, całując ją w policzek i pobiegłem do schodów.
Minione cztery godziny mogę opisać jednym słowem: Piekło! Spotkania, konferencje, uch, cała masa zajęć. Najwyraźniej nie tak łatwo jest nadrobić cały miniony rok. Usiadłem w swoim biurze, zmęczony tymi wszystkimi spotkaniami. Było mnóstwo roboty, próbowałem z całych sił uszczęśliwić mamę, lecz nie czułem się tu jeszcze całkiem dobrze. Zakryłem twarz dłońmi i wziąłem głęboki wdech by się uspokoić. Opuściłem dłonie i wtedy zauważyłem kartkę, którą dzisiaj rano dała mi Thea. Chwyciłem ją i zacząłem czytać. Informacje o terapeutce, jej nazwisko, numer telefonu i adres. Postanowiłem do niej zadzwonić.
- Gabinet dr Green, czym można służyć? – Odebrała kobieta.
- Witam, nazywam się Oliver Queen i zastanawiałem się, czy mógłbym umówić się na wizytę? – Zapytałem dziwacznie.
- Dr Green jest wolna o czwartej, czy to panu pasuje?
- Tak, to świetnie.
➼Narracja trzecioosobowa➼
- Jesteś tego pewna, Thea? – Zapytała Oliver wysiadając z auta i zamykając go.
- Nie będę więcej z tobą o tym dyskutować, Ollie. – Odcięła się jego siostra. – Ollie, jesteś w ogóle w tamtym budynku?
- Naprawdę muszę to robić?
- Hej, coś mi obiecałeś.
- Dobra, idę już. – Bez pożegnania wcisnął czerwoną słuchawkę i wrzucił telefon do kieszeni. Wziął głęboki wdech i wszedł do budynku, a potem pojechał windą na 11 piętro. Znajdował się tam gabinet i recepcja.
- Dzień dobry, jak mogę panu pomóc? – Zapytała go recepcjonistka siedząca za biurkiem.
- Nazywam się Oliver Queen, dzwoniłem tu dzisiaj – odpowiedział.
- Och, tak, pan Queen. Musi pan tylko wypełnić te informacje, proszę. – Podała mu kartkę, na której miał podać informacje takie jak imię i nazwisko, wiek itp.
Po uzupełnieniu formularza, oddał go z powrotem recepcjonistce.
- Proszę poczekać minutkę. – Powiedziała biorąc kartkę i poszła ku wielkim, mahoniowym drzwiom po drugiej stronie pokoju.
Wróciła po kilku sekundach.
- Może pan wejść, panie Queen – wskazała na te same drzwi, gdzie przed chwilą zniknęła. Zapukał i poczekał na słowo „proszę”, a potem otworzył drzwi.
Jego oczom ukazała się młoda blondynka, siedząca za wielkim, szklanym biurkiem. Pisała coś w dokumentach i bez spojrzenia zauważyła jego obecność.
- Oliver Queen? – Przeczytała z jego karty. – Jestem dr Green. – Powiedziała rzucając mu przyjazny uśmiech.
- Jeśli mogę zapytać, jak to działa? – Zapytał, widząc że zapisywała coś w jego dokumentach. – Znaczy się, skąd już masz o mnie całą kartotekę?
- Och, to nie kartoteka. To tylko papier, który zawiera informacje, o których wypełnienie prosiliśmy kilka minut temu.
- Okej, ale jak mam ci niby zaufać? Bez urazy, ale twój dyplom z Harvardu tego nie ułatwia. – Wskazał dłonią oprawiony dyplom wiszący na ścianie za jej biurkiem.
- Ależ skąd, panie Queen. – Powiedziała, rozumiejąc co ma na myśli.
- Mów mi Oliver.
- A więc – Oliver, dobrze rozumiem twój punkt widzenia, dlatego przyjście tu jest wielkim postępem. Musisz być na to gotowy. Wiedz, że żaden z moich pacjentów nie musi mi nic wyjawiać, dopóki mi nie zaufa. Jeśli mogę zapytać, dlaczego tu dzisiaj przyszedłeś?
- Moja siostra uważa że potrzebuję pomocy.
- Widzisz Oliver, musisz tu przyjść z własnej i nieprzymuszonej woli, nie z powodu twojej siostry, ponieważ to ty będziesz się dzielić najważniejszymi aspektami swojego życia z totalnie obcą osobą – uśmiechnęła się miło.
- To co teraz?
- Teraz możesz wrócić do domu, a kiedy staniesz się na to gotowy, możesz mnie tutaj znaleźć. Inaczej to tylko strata twojego i mojego czasu – poradziła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńCudo :) Mam pytanko, jak to zrobiłaś, że na głównej stronie wyświetla ci się tylko kawałek posta?
OdpowiedzUsuńJest opcja przy edycji postu "wstaw zwijanie posta" :)
UsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
https://witcherworldbyme.blogspot.com/
Cudowne opowiadanie ����Szkoda tylko że takie smutne����aż płakałam czytając ale super
OdpowiedzUsuńChusteczki czasem by się przydały ;)
UsuńGeneralnie to niezły ferel... Znalazłam bloga zupełnie przez przypadek, nie szukałam niczego powiązanego z Arrow, a oglądałam zwiastun do tej historii jakiś czas temu. Bardzo mi się spodobał, więc gdy zobaczyłam ten tytuł, kliknęłam i tak oto nadrobiłam wszystko.
OdpowiedzUsuń- Gapisz się, to przerażające. – Powiedziała, wciąż poprawiając krawat.
- Nie, to romantyczne. – Stwierdziłem, nie odrywając od niej wzroku.
To było takie słodkie... Uwielbiam Olicity, a ta historia wydaje się mieć właśnie unikalne przesłanie i stanowić lekcję dla kogoś, kto kiedyś kogoś stracił.
Pozdrawiam!
Mi też ten filmik bardzo się spodobał, z jego powodu zaczęłam pracować nad tym opowiadaniem :)
UsuńDziękuję ci bardzo za ten miły komentarz, już dawno nie czytałam takich recenzji na moim blogu :3