poniedziałek, 27 czerwca 2016

Cupid's Angel 16


Źródło: https://www.fanfiction.net/s/10060475/16/Cupid-s-Angel

Rozdział 16
- Gdzie jest Felicity? Przyniosłem jej ulubione. – Diggle wszedł do kryjówki z lodami miętowymi w ręce.
- Moja mama zabrała Theę i Felicity na kolację. Mówiła coś o Kobietach Queen i zacieśnianiu więzi przy deserze. Nie sądzę, by Felicity wróciła tu dzisiaj. - Oliver uderzył w manekin przed sobą tak mocno, jak tylko potrafił. Od kiedy sześć nocy temu zdał sobie sprawę, że zakochał się w Felicity, biedny manekin brał na siebie upust jego frustracji.
Nie łatwo było kochać kobietę, której nigdy nie będzie mógł mieć – kobietę, która sądziła, że on należał do innej kobiety – i która mieszkała w jego domu, a w najmniej odpowiednich momentach wyskakiwała z seksualnymi podtekstami. Lecz najbardziej frustrował go sposób, w jaki trzymała się od niego na dystans przez całe dnie, by potem skończyć w jego łóżku, śpiąc przytulona do niego – każdej cholernej nocy. Testowała jego opanowanie, cierpliwość, a on wciąż czuł jakby z każdym mijającym dniem kochał ją jeszcze mocniej.
Kolejny raz walnął manekina prosto w twarz.
Jego siostra też nic mu nie pomagała. Ciągle przypominała mu o zbliżającym się zerwaniu. „To jak… gotowy na jutrzejsze zerwanie, braciszku? Nie zapomniałeś o nim, co nie?” Zadawała te same pytania i wariacje na ich temat przez całe tygodnie. Tak bardzo, jak wierzył że zerwanie było konieczne, nie chciał, by mu o tym przypominano – nie chciał nawet o tym myśleć.
- Kobiety Queen, hę? – Rozbawione parsknięcie Diggle’a wyrwało Olivera z zamyślenia. – Więc pomimo, że nie posłuchałeś mojej rady, twoja matka już postanowiła włączyć naszą małą blondyneczkę do rodziny? – Włożył lody do zamrażarki i usiadł przed komputerami. – Wcale mnie to nie dziwi, widziałem ją wczoraj z Felicity i wyglądała, jakby już planowała wyszydełkować małe skarpetki dla swoich przyszłych wnuków.
- Po pierwsze, wątpię że moja mama potrafi szydełkować. – Oliver kopnął manekin w głowę, wprawiając go w obroty i przewracając na ziemię. – Po drugie, myślę że moja mama miała na myśli tylko siebie i Theę. Raczej nie włączała Felicity do tego równania.
To było wierutne kłamstwo. Oliver dobrze wiedział, że krótkie spojrzenie i lekki kuksaniec, którymi obdarzyła go matka po wypowiedzeniu tych słów, znaczyły tylko jedno – oczekiwała, że bardzo szybko zrobi z Felicity panią Queen.
Trochę dziwnie się czuł, widząc takie zachowanie matki – radosne, wręcz niepodobne do niej. Było tak różne od tego, co znał Oliver, że oczekiwał na wielki zwrot akcji. Czekał aż jego matka odrzuci pozory i zrobi coś wielkiego – ujawni Felicity jako łowczynię majątku, oszustkę czy coś gorszego. Jednak minęło już sześć dni od wpadki z Carrie Cutter i nie zanosiło się na żadne ekscesy.
W sumie nie powinien być tym zaskoczony. Felicity po prostu tak działała na ludzi – szczególnie na niego.

Poczuł, że na twarz wypełza mu pełen dumy uśmiech i na tę myśl szybko starł go dłonią, zanim Diggle zdążył cokolwiek zauważyć.
- A poza tym, nawet jeśli moja matka tego chce, to się nie wydarzy. To tylko udawanie. Z resztą ledwo ją znam. – Lecz cokolwiek o niej wiedział, wystarczyło aż nazbyt, by się w niej zakochał. Wystarczało, by chciał spędzić resztę życia poznając całą resztę.
- Ale ty ją kochasz? Chcesz, by to było prawdziwe?
Oliver podszedł do komputerów, patrząc na swojego przyjaciela. On czytał w myślach, czy to było tak oczywiste?
- Na razie nie mogę być z nikim, Dig. – Mógł mu dać tylko taką odpowiedź. Pomyślał, że jeśli wyzna swe uczucia na głos, otworzy drzwi, których nie będzie już można zamknąć.
- Jesteś… - Diggle zamierzał wrzucić swoje trzy grosze do sprawy, gdy nagle ich uwagę przykuł wściekły alarm w komputerze. System rozpoznawania twarzy, który działał w tle, zidentyfikował jeden z ich celów. ‘Jonathon Petrelli’, handlarz narkotyków odpowiedzialny za wiele śmierci w Starling, został zauważony gdy wchodził do motelu w Glades wraz z kilkoma członkami włoskiej mafii.
- Czas spuścić mu manto – Oliver odwrócił się do Diggle’a.
- Z racji że Petrelli jest chroniony przez kilku nieciekawych typów, myślę, że będziesz potrzebował wsparcia… tak na wszelki wypadek…
Zanim Oliver zdążył zaprotestować, Diggle już szedł do drzwi, chowając pistolet w kieszeni kurtki.
Oliver zamierzał iść przebrać się w kostium, ale jego wzrok przykuła znajoma ikona na pulpicie. Przeczytał nazwę pod ikonką, ‘FS-0033’, i nagle zdał sobie sprawę, na co patrzy. FS-0033 był to plik, który zawierał zebrane informacje o Felicity Meghan Smoak. Minęło sporo czasu, od kiedy ostatnio go otworzył, ale wciąż pamiętał, co zawierało się w dokumencie co do ostatniej litery. Mimo to z jakiegoś powodu, dzisiaj poczuł że musi go przeczytać jeszcze raz – znowu zobaczyć to zdjęcie.
Po kilkusekundowej debacie, kliknął w ikonkę i po chwili ekran wypełniło zdjęcie Felicity Smoak. Podobieństwo pomiędzy Aniołem Felicity i okularnicą Felicity było oszołamiające. Wyglądała w każdym szczególe jak jego Felicity, lecz jednak nią nie była.
Jego umysł szybko został zalany tymi samymi pytaniami ‘a co jeśli?’, które zawsze wzbudzała ta fotografia.
Jeśli jego Felicity okaże się być Felicity Smoak, czy przestanie wtedy popychać go tak ku Laurel? Mogliby być razem? Czy odwzajemniłaby jego uczucia?
Z ponurym westchnieniem zamknął podgląd. Aniołek Felicity czy Felicity Smoak – to pewnie niczego nie zmieni. Nie zasługiwał na żadną z tych kobiet.
Schował plik w folderze głęboko w systemie, upewniając się że nie będzie go kusić, by znowu go otworzyć.

- Musimy podrzucić pannę Felicity do Verdant, zanim pojedziemy do QC. – Poinformowała Moira swojego kierowcę, a potem odwróciła się, by porozmawiać z Felicity. – Tak mi przykro, moja droga. Chciałam zabrać was obie na kolację, ale zdarzył się nagły wypadek w naszej filii w Rosji i…
- Nic się nie stało, pani Queen. – Felicity uśmiechnęła się do dwóch pań Queen, siedzących naprzeciw niej w limuzynie. Oboje wyglądały na tak samo przybite z powodu odwołania planów i przez ostatnie dziesięć minut nie przestawały ją za to przepraszać.
- Mówiłam ci, złotko, możesz mówić mi Moira.
Moira Queen zdecydowanie ją zaskoczyła. Mimo że Felicity chciała, by Moira ją polubiła, nie spodziewała się, że będzie dla niej aż tak miła. Szczególnie skoro nawet jej własna córka powiedziała, że rzadko kto określa ją przymiotnikiem ‘miła’.
- Ja też przepraszam, Felicity. Całkowicie zapomniałam, że obiecałam mojej przyjaciółce ze szkoły Jessie, że zostanę dzisiaj u niej na noc i pomogę z zadaniem domowym. – Thea zrobiła smutną minę. – Jesteś pewna, że nie chcesz posiedzieć z nami? Wiem, może być trochę nudno, ale…
- Och Thea, jestem pewna że Felicity wolałaby spędzić czas z Oliverem w Verdant.
Felicity zachichotała nerwowo, słysząc przypuszczenia Moiry Queen. Och, jak ona się myliła. O wiele bardziej wolałaby spędzić czas z Theą i jej przyjaciółką, niż z Oliverem. Wolałaby nawet pójść na spotkanie w QC, na które śpieszyła się Moira.
Ostatnie sześć dni nie było dla niej łatwe. Mimo że próbowała trzymać się na dystans od Olivera, ciągle kończyła w nocy w jego łóżku.
Po przeżyciach z Carrie Cutter, nie potrafiła bez niego zasnąć. Czuła się chroniona przez niego i protekcyjna wobec niego. Musiała słyszeć jego oddech, by spać spokojnie.
Nie byłoby tak źle, gdyby spali na swoich umownych stronach, ależ skąd, nie ma tak łatwo. Zawsze budziła się przytulona do jego boku, otoczona jego ramionami. Ale, dzięki Bogu, kiedy każdego ranka wyślizgiwała się z jego łóżka, on udawał że wciąż śpi – ratując ją przed wstydem i tłumaczeniem się, co ona tam robiła.
- Chcesz, żebym zadzwoniła do Olivera i dała mu znać, że przyjdziesz? – Moira już szukała telefonu w torebce podręcznej.
- Nie, pani Quee… Moira. Nie trzeba.
- Wiesz, Felicity, nigdy nie powiedziałaś mi, jak masz na nazwisko? – Zapytała Moira, odkładając torebkę na bok.
- Moje nazwisko? – Spojrzała na Theę błagając o pomoc.
- Felicity eee… hmm… Gilbert. – Wydusiła w końcu Thea.
- Eee… no, Felicity Gilbert. – Potwierdziła Felicity, próbując nie patrzeć Moirze Queen prosto w oczy.
- Felicity, zamierzałam zaprosić cię na kolację dlatego, iż chciałam podziękować ci za zaistnienie w życiu mojego syna.
To wyznanie Moiry Queen zmusiło Felicity, by na nią spojrzeć.
- Wiem, że możesz się czuć trochę dziwnie w tej sytuacji. Mam na myśli, iż pewnie nie oczekiwałaś, że tak łatwo cię zaakceptuję. Jestem świadoma swojej reputacji bezdusznej Królowej Lodu. Nie szczycę się tym, ale kiedy prowadzisz przedsiębiorstwo warte biliony dolarów, musisz taka być, albo szybko cię wykoszą – szczególnie, jeśli jesteś kobietą. Pierwszą rzeczą, jaką mój ojciec nauczył mnie o biznesie, był fakt, że łatwiej radzić sobie z wrogami niż z przyjaciółmi, którzy na każdym kroku mogą dźgnąć cię w plecy. – Moira wzięła głęboki oddech i chwyciła ręce Felicity. – Próbuję tylko powiedzieć, że nie ufam łatwo ludziom, ale po tym jak zobaczyłam cię z Oliverem, czuję że tobie mogę zaufać. Zdałam sobie sprawę, że myliłam się co do ciebie. I… cieszę się, że jesteś w życiu mojego syna, Felicity. On potrzebuje kogoś takiego jak ty.
Felicity poczuła się poruszona i chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co powinna. Nie była tak naprawdę w życiu Olivera w sposób, o jakim myślała Moira Queen.
- Myślę też, że oceniałam Olivera na podstawie mężczyzny… chłopca, którym był pięć lat temu. Syn, który wyruszył pięć lat temu na pokładzie Queen Gambit, nie był synem, który powrócił. Wiem, że blizny, które ma na ciele, nie są jedynymi jakie posiada. Próbowałam mu pomóc. Ale nie potrafiłam. Myślę jednak, że ty potrafisz. Możesz mu pomóc. Felicity. – W oczach Moiry zebrały łzy i odwróciła wzrok, by je ukryć. – Wiem, że mogę nigdy nie odzyskać tamtego syna, ale nie chcę by był… tą zamkniętą w sobie osobą. Chcę zobaczyć go szczęśliwego. I widzę, że ty go uszczęśliwiasz. A to raduje mnie… nas. – Rzuciła spojrzenie córce, która była na granicy płaczu. Ich oczy ukazywały trudy i nieszczęścia, przez które przeszli przez ostatnie pięć lat.
- Też tak myślę, mamo – Thea wzięła mamę w objęcia.
Po raz pierwszy Felicity zdała sobie sprawę, że nie tylko jej serce będzie złamane, jeśli ona i Oliver przejdą jutrzejsze zerwanie. Nadzieje Moiry, by ujrzeć znowu szczęśliwego syna, zostaną jutro roztrzaskane na kawałki. A dla kogoś takiego jak Moira, która rzadko dopuszcza kogoś w pobliże swojej rodziny, będzie to oznaczało pewnie zdradę. Moira Queen ją znienawidzi. Nigdy już jej nie zaufa ponownie. Szczególnie przez to, w jaki sposób mieli rozegrać to rozstanie.
To Felicity miała złamać serce Olivera Queena. To ona będzie przyłapana na mizianiu się z innym mężczyzną w przechowalni w Verdant, w noc jej fałszywych urodzin. Jej idealny chłopak Oliver Queen wejdzie do schowka z Laurel Lance, by wziąć tort, który zamówił na jej imprezę niespodziankę, i zobaczy swoją dziewczynę w ramionach innego mężczyzny.
Felicity przerażał ten moment. Drżała na myśl o całowaniu innego mężczyzny. Nie chciała tego. Nie chciała zrywać z Oliverem i patrzeć, jak Laurel Lance znowu się w nim zakochuje. Ale nie miała wyboru. Tak powinno być. Takie mieli przeznaczenia. Oliver Queen i Laurel Lance byli bratnimi duszami.
Otrząsnęła się ze swojego małego świata dopiero, gdy jej twarz oświetlił neonowy szyld przed Verdant.
- Felicity, złotko, wszystko w porządku? Mam nadzieję, że nie przysporzyłam ci za dużej presji mówiąc te wszystkie rzeczy. Ja tylko… cieszę się, że Oliver znalazł kogoś, kto go rozwesela.
- Wszystko dobrze, pani Queen… znaczy się, Moiro. Powinnam podziękować za ugoszczenie mnie w swoim domu.
Moira z uśmiechem przyjęła podziękowania Felicity.
- Zobaczymy się później w domu, z Oliverem.
Po pożegnaniu się z dwoma dziedziczkami nazwiska Queen, Felicity weszła do kryjówki przez tylne wejście. Cieszyła się, że Oliver ufał jej teraz na tyle, że dał jej hasła do kryjówki i wszystkich komputerów. Mogła teraz chodzić do kryjówki, kiedy tylko dusza zapragnie i grać w gry komputerowe.
- Hej chłopaki, jesteście tutaj? – Powoli weszła do środka, nie zdziwiło jej, gdy odkryła że Olivera i Diggle’a nie było w środku. Zwykle o tej porze w nocy, Oliver albo oboje ścigali kolejne nazwiska z listy Olivera.
Chwyciła wytarmoszony notatnik, który Oliver zostawił na biurku przy komputerach i opadła na wielki fotel. Przesuwając wzrokiem po pożółkłych stronach, zastanawiała się, kogo ścigali dzisiaj i czy był niebezpieczny. Chciała użyć komputerów i sprawdzić co planowali, ale nie miała pojęcia jak to zrobić.
W takich chwilach jak ta, czuła się bezużyteczna. Była bezużyteczna dla niego. Nie potrafiła nawet celnie wystrzelić strzały. Nic dziwnego, dlaczego Oliver był przeznaczony Laurel, a nie jej. Laurel Lance była nie tylko piękna, lecz była także znakomitym prawnikiem.
- Agh! – Felicity z krzykiem wypuściła z siebie frustrację i rzuciła notatnik z powrotem na biurko.
Potem prześledziła wzrokiem kryjówkę – drabinę, blat medyczny, tarcze na ścianie i manekin ćwiczebny w rogu, który z jakiegoś powodu akurat leżał na ziemi, twarzą do dołu.
Zastanawiała się, czy Oliver pozwoli jej przychodzić do kryjówki po ich rozstaniu. A może będzie chciał, by trzymała się z dala od bazy, jego łóżka, jego domu i życia, gdy tylko on i Laurel zostaną parą?
Nie powinna nawet się tym martwić. Za miesiąc nie będzie już człowiekiem. Na tę myśl poczuła ucisk w piersi i mruknęła:
- Przestań pożądać rzeczy, które nigdy nie będą twoje!
Mając nadzieję, że zapomni o problemach, Felicity zaczęła szukać gry na komputerze.
- Aha, tu jesteś! – Wyrzuciła w górę pięść, myśląc że w końcu jakąś znalazła. Jednakże kiedy kliknęła w mały diamencik, ekran zalała seria szyfrowanych kodów.
Spanikowała. Kliknęła w coś, a potem jeszcze w coś innego i jakoś udało się jej zamknąć dziwny program. Jednak podczas tego, przypadkiem otwarła plik o nazwie FS-0033. Szczęka jej opadła do ziemi, gdy zobaczyła zdjęcie uśmiechniętej blondynki patrzącej na nią z ekranu.
- Co u licha…
Wyglądała identycznie jak Felicity. Jedyną widoczną różnicą pomiędzy nimi były okulary na jej nosie. Miała nawet koński ogon, tak jak Felicity, gdy uprawiała sporty.
To była ona, lecz jednocześnie nie ona.
Też miała na imię Felicity – dokładniej Felicity Meghan Smoak.
- Felicity Meghan Smoak. – Wypróbowała to imię na głos i z jakiegoś powodu wydawało się jej właściwe. Brzmiało znacznie lepiej niż Felicity Gilbert.
Kliknęła parę opcji i znalazła więcej informacji o tej dziewczynie. Felicity Meghan Smoak, urodzona w 1989, była najwyraźniej absolwentką Instytutu Technologicznego w Massachusetts (MIT). Miała zacząć pracować w Queen Consolidates pięć lat temu, ale nigdy się tam nie zjawiła.
Felicity potarła skronie czując nadchodzący ból głowy.
Z boku okienka był przycisk ‘Informacje o pliku’ i nieśmiało go kliknęła. Małe okienko, które się pojawiło, nie miało żadnych informacji o blondynce, na jakie liczyła Felicity. Jednakże pokazywało informacje o samym pliku – dacie utworzenia i ostatniego otwarcia, itp.
Zmrużyła oczy, gapiąc się na datę i czas ostatniego dostępu do pliku. Ktoś otworzył ten dokument zaledwie parę minut temu.
Jej ręka powędrowała do wisiorka w kształcie serca, zwisającego z jej szyi. Czy Oliver nadal myślał, że ona udaje, iż jest aniołem, a tak naprawdę jest tą Felicity? Czy wciąż myślał, że go okłamywała?
Nie, on jej ufał. Dbał o nią. Może nie tak jak chciała, ale zależało mu na niej. Inaczej nie trzymałby jej w taki sposób po tym, jak zraniła ją Carrie Cutter. Inaczej nie dałby jej dostępu do swoich komputerów i sekretnej bazy.
Więc dlaczego otworzył dzisiaj ten plik?
Po wzięciu głębokiego oddechu, zamknęła wyskakujące okno i gapiła się w zdjęcie Felicity Smoak. Jakby patrzyła w lustro. Coś mówiło jej, że blondynka na zdjęciu to ona, ale wiedziała że to niemożliwe. Nie pamiętała nawet przymierzania okularów i uśmiechania się do zdjęcia.
Jednakże przypuszczała, że wszystko stałoby się prostsze, gdyby była Felicity Meghan Smoak.
Byłaby absolwentką MIT. Wiedziałaby więcej o ludzkim świecie i prawdopodobnie potrafiłaby mówić bardziej elokwentnie, bez ciągłego paplania. Nie wiedziałaby nawet, że bratnią duszą Olivera Queena jest Laurel Lance i nie musiałaby go opuścić za cztery tygodnie.
I może Oliver bardziej by ją polubił.
Ale czy spotkaliby się kiedykolwiek, jeśli nie byłaby aniołem? Czy ich ścieżki by się przecięły, gdyby zaczęła pracować w Queen Consolidates, tak jak powinna Felicity Meghan Smoak?

3 komentarze :

  1. Heheh dobry rozdział, w końcu sie coś dzieje i Felicity myśli o swoim "Ja" tym z ziemi a nie tym z nieba. Z racji tego, że czytałam już całość to jednak miło czasami powrócic do tego opowiadania ;)

    Zapraszam również do siebie na przedostatnią część Wiernych towarzyszy Strzały ;) - Opowiadania Arrow

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadania są bardzo wciągające. Cześć wspaniała ;) czekam na kolejną część! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeżeli wciąż jesteś zainteresowana moim opowiadaniem, to serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń