środa, 7 października 2015

Cupid's Angel 7



Źródło: https://www.fanfiction.net/s/10060475/7/Cupid-s-Angel

Rozdział 7
- A co to jest? – Oliver usłyszał pytanie Felicity, wychodząc zza rogu do kuchni.
Aniołek znowu miał na sobie jego t-shirt, siedział przy kuchennym stole z głową pochyloną w dół. Jej oczy były schowane za ciemymi okularami, jak domyślał się Oliver – pożyczonymi od jego siostry.
Biorąc pod uwagę fakt, że ostatniej nocy zrobił coś czego nie powinien, był ciekawy, jak zareaguje na niego Felicity.
- To sławne lekarstwo na kaca rodziny Queen. – Thea postawiła szklankę przed blondynką. – Nie pytaj mnie, co jest w środku, bo to sekret.
Z początku żadna z dziewczyn nie zauważyła stojącego w drzwiach mężczyzny. Felicity mruknęła coś tylko o tajemnicach i pociągnęła pierwszy łyk mieszanki antykacowej. Oliver uśmiechnął się, patrząc jak jej twarz wykrzywiła się, gdy poczuła jak smakuje. Jeśli dobrze pamiętał, była to jedna z najgorszych rzeczy, jakie próbował. Ważne jednak, że działała.
Felicity podniosła głowę i spojrzała w jego stronę. Jej potargane włosy przypominały blond mop.
- Uch, głowa mi pęka – poskarżyła się i zaczęła wgapiać w szklankę trzymaną w dłoniach.
Nie naskoczyła na niego za ten przypadkowy pocałunek w kryjówce, jak się tego spodziewał. Wyglądało na to, że o nim zapomniała. Ku swojemu zaskoczeniu, Oliver poczuł dziwne rozczarowanie, aniżeli ulgę z powodu braku jej reakcji.
- Patrzcie kto przyszedł! – Thea powitała go gorzkim uśmiechem. Wciąż była na niego wściekła za to, że zeszłej nocy wyrzucił ją z klubu i posłał do domu.
- Tobie również życzę miłego poranka. – Oliver obawiał się, że gdyby zbyt długo zwlekał wpatrzony w blondynkę, Thea dowiedziałaby się, co stało się pomiędzy nim a Felicity. Przeszedł więc przez kuchnię pod pretekstem nalania sobie kubka kawy.
- Ollie, chodź usiąść z nami! – Wrzasnęła Thea i Felicity znowu zaczęła jęczęć, jakoby jej głowa miała eksplodować. Młodsza Queen, jak na taktowną przyjaciółkę przystałom natychmiast obniżyła głos. – Felicity i ja wpadłyśmy wczoraj na świetny plan – wyjawiła mu z dumą. – Chciałbyś wiedzieć o czym?
- Dlaczego mam wrażenie, że nie mam wyboru? – Oliver leniwie podszedł do nich z kubkiem.
- Bo nie masz! – Thea uśmiechnęła się żartobliwie.
- Nigdy więcej nie wemę do ust kieliszka tequili! – Przysięgła Felicity przed upiciem kolejnego łyka cudownego lekarstwa.

Oliver uśmiechnął się w duchu. Dobrze pamiętał, że tamtej nocy jej usta smakowały jak tequila.
- Siadaj! – Thea poklepała krzesło obok siebie.
Oliver posłuchał siostry, jak dobry braciszek, który musiał jakoś udobruchać siostrę za wyrzucenie jej z klubu.
- Wiesz, że w przyszłym tygodniu odbywa się impreza charytatywna ukośnik snobistyczna dla bogatych ludzi, prawda? – spytała Thea.
- Tak? – Wypił kawę z oczami utkwionymi w blondynce siedzącej naprzeciwko. Zastanawiał się, czy naprawdę zapomniała o pocałunku, albo próbowała uniknąć tego tematu. Nie miał pojęcia. Nie mógł spojrzeć w jej oczy przez te okulary.
Może wspomni o tym później. Kiedy nie będzie na kacu. Może jeśli nie będzie przy nich Thei.
- Zaprosisz więc Laurel jako swoją randkę na ten wieczór! – Felicity powiedziała podekscytowana. – Zatańczysz z nią. Rozbawisz…
- I podarujesz wielki czek na datek, a wtedy zobaczy, że nie jesteś starym Oliverem – dodała Thea.
- A potem znowu zakocha się w tobie i moje zadanie będzie wykonane! I zachowam swoje skrzydła! – Felicity przybiła piątkę równie podekscytowanej Thei.
Oliver postawił kubek na stole.
- Nie chcę was rozczarować, ale w waszym perfekcyjnym planie istnieje duża luka.
Energia dziewczyn spadła do zera.
- Niby jaka? – Zaniepokojona Thea zmarszczyła czoło.
- Laurel myśli, że spotykam się z obecną tu twoją psiapsiółą – Oliver wskazał na Felicity. Mówiąc prawdę, lubił zmiany, jakie wywarła na Thei obecność Felicity. Miło było widzieć szczęśliwą Theę. Kto by przypuszczał, że wystarczy do tego tylko szalona blondynka, twierdząca że jest aniołem.
- To źle.. bardzo, bardzo źle… bardzo, bardzo źle – nucił anioł.
- Ale dlaczego tak myśli? – Thea brzmiała na podłamaną. Wzięła tą całą akcję z bratnimi duszami bardziej na poważnie, niż myślał Oliver. Z pewnością stało się to dla niej ważniejsze niż przemienianie osieroconych kotów w księżniczki.
- Bo ktoś zainsynuował że z nią śpię. – W końcu dokończył kawę i znowu utkwił wzrok na Felicity.
- Ale ja przecież z tobą śpię! Spałam z tobą nawet tej nocy! – Zauważyła Felicity, spoglądając na niego zaskoczonym wzrokiem.
Nie była całkowicie w błędzie. Technicznie miała rację. Spała z nim kiedyś i wciąż to robiła.
Naprawę zamierzał jej pozwolić spać w innym pokoju. Czuł jednak, że musiał mieć na nią oko na wypadek gdyby rzeczywiście okazała się być jakąś informatyczką o imieniu Felicity Smoak, szpiegującą Arrowa. Byłby głupcem, gdyby kompletnie wykluczył opcję że Aniołek to tak naprawdę komputerowy geek. To nie mógł być przypadek, że miały tak samo na imię.
W związku z tym, spała z nim jeszcze jedną noc. Ale w najczystszym tego słowa znaczeniu.
- Nie sądzę, że o takim „spaniu” pomyślała Laurel, gdy jej to powiedziałaś.
- Och? To są jeszcze jakieś rodzaje spania? – Felicity zdjęła okulary i odłożyła na bok. Zmrużyła oczy, bo wciąż były wrażliwe na światło.
Thea wgapiła się na zdezorientowaną dziewczynę siedzącą obok.
- Tylko mi nie mów, że nie uczą was o tych sprawach w Anielskiej Szkole, czy gdzieś tam?
- O jakich sprawach? – Felicity zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, o co chodziło jej nowej przyjaciółce.
- A już myślałam, że najtrudniejszym zadaniem będzie nauczenie cię, jak wybrać idealną parę butów! – Thea pochyliła się do ucha Felicity i zaczęła coś szeptać.
Twarz Felicity przybrała czerwony odcień, a jej oczy rozszerzyły się w reakcji na to, co usłyszała. Oliver zgadywał, że jego siostra wykładała blondynce o ptaszkach i pszczółkach.
- Chyba potrzebuję dolewki – Cicho wstał i poszedł szukać dzbanka z kawą.
- Ech… To wiedziałam… Co? To tak się to nazywa?! Czy to boli? Naprawdę? – Mówiła blondynka i Oliver miał niezły ubaw z jej odpowiedzi. Nalał trochę kawy do kubka i ustawił się w miejscu, gdzie łatwo mógł studiować jej miny. Albo była kompletnie nieoświeconym aniołem albo informatyczką wystawiającą pokaz godny Oskara. W obu przypadkach, z radością ją obserwował.
- I dlatego musisz się zabezpieczać – Thea podsumowała swój mały wykład.
Felicity potaknęła z rozdziawionymi ustami.
- A więc, to wszystko znaczy, że musimy zapomnieć o starym planie i wymyślić nowy? – westchnęła głośno Thea i wzięła jabłko z koszyczka. – Muszę iść teraz przygotować się do szkoły. – Wstała i wskazała palcem na Olivera – A ty nie próbuj nawet być dla niej wredny!
Felicity spojrzała na Theę z ogromną wdzięcznością za postraszenie go w jej imieniu. On jednak tylko wyszczerzył się w odpowiedzi i dalej spokojnie pił drugą szklankę gorącej kawy.
- Widzimy się później! Zaraz się spóźnię! – Wgryzając się w jabłko Thea wybiegła z kuchni.
Kiedy siostra Olivera zniknęła, Felicity wstała i podreptała do niego na bosych stopach. Jej tshirt nagle zaczął mu się wydawać krótszy niż to zapamiętał.
- Dziękuję – Zatrzymała się i oparła o blat naprzeciw niego.
- Za co? – Odłożył kubek za siebie.
Zrobiła krok do przodu.
- Zeszłej nocy, w klubie… Nie byłam przy zdrowych zmysłach i… - przerwała, z trudem znajdując słowa i Oliver natychmiast przypomniał sobie o ‘Pocałunku’.
- Chyba pamiętam, jak uratowałeś mnie od jakiegoś… faceta. – Wodziła wzrokiem dookoła, zbyt zawstydzona, by spojrzeć mu prosto w oczy. Mimo to stopy poniosły ją do przodu. – Nie pamiętam wszystkiego z tamtej nocy, ale przypominam sobie dość sporo. Cóż, chyba pamiętam większość zdarzeń.
Oliver strasznie chciał się dowiedzieć, co dokładnie pamiętała. Zrobił krok w jej stronę i nagle znaleźli się parę centymetrów od siebie.
- Większość zdarzeń?
- Trochę… - Wymamrotała zawstydzona i odsunęła się.
- Trochę? – Zrobił dłuższy krok i jeszcze bardziej zmniejszył odległość pomiędzy nimi.
- Ech… to tu i tam… - Odsunęła się jeszcze dalej i natrafiła na blat za plecami.
- Hmm? – Zauważył mały siniak na jej czole, wpół przykryty kręconymi blond włosami. Rana, którą zdobyła w Glades już prawie się zagoiła, ale nie całkiem. Thea sprytnie nałożyła makeup, by ukryć ją przed nim. Pokonał dzielący ich odstęp i delikatnie odsunął kilka kosmyków jej włosów na bok.
- Czy to wciąż boli? – Dalej czuł się winny za tamtą sytuację i to, co jej groziło. Gdyby nie telefon Detektywa Lance’a, Felicity mogłaby nie przeżyć tylko z blednącą blizną na czole.
- Tylko troszeczkę. – Jej głos był tak słaby, że ledwo ją słyszał.
Po krótkiej chwili jego wzrok powędrował z jej czoła na wpatrujące się w niego niebieskie oczy. Stał zbyt bisko tej kobiety, która mogła być kimkolwiek innym niż twierdziła, ale po prostu nie mógł się odsunąć. Nie potrafił przestać myśleć o tym, co w niej takiego było, że go onieśmielała.
- Oliver… chciałabym… zapytać o coś – zaczęła mówić i natychmiast zwrócił uwagę na jej usta. Te, które całował zaledwie parę godzin temu.
- Oliver… Oliver?! – usłyszał kobiecy głos wołający go z tyłu. Mimo to wciąż nie potrafił odkleić wzroku od Felicity. Może nie tylko była aniołem, a miała jeszcze magiczną moc. Dlaczego był tak zafascynowany kimś takim jak ona?
- Oliver! – Felicity poskoczyła z zaskoczenia, kiedy ktoś wykrzyknął jego imię, a Oliver w końcu się obrócił.
- Mamo? Myślałem, że nie wrócisz do domu w ciągu najbliższych trzech dni? – Oliver był bez wątpienia zaskoczony na jej widok. Mimo to, odetchnął z ulgą, że im przerwała. Pierwszy raz w życiu ucieszył się, że matka przyłapała go w domu z dziewczyną. Prawdopodobnie zapobiegła katastrofie.
- Hmm… Widzę, że się mnie nie spodziewałeś – powiedziała jego mama, skanując Felicity od czubka głowy po pięty.
- Jestem Felicity – wymamrotała młoda dziewczyna, próbując ukryć się za Oliverem.
Oliver chwycił Felicity pod łokieć i zaczął wyprowadzać z pokoju.
- To tylko przyjaciółka i właśnie wychodziła! – Najbardziej bał się tego, że za chwilę Felicity zacznie paplać o byciu aniołem.
- Tak ubrana? – Jego matka uniosła brew na widok niezbyt skromnego stroju.
- Zamierzałam… to jest… - Felicity ostrożnie pociągnęła t-shirt w dół.
- Mamo, zobaczymy się później – Oliver szybko wyciągnął Felicity z pokoju, zanim jeszcze pogorszyła sprawę.
Felicity spojrzała w tył, gdy wbiegali po schodach.
- Twoja matka chyba mnie nie lubi.
Oliver współczuł dziewczynie. To nie była jej wina. Moira Queen była podejrzliwa wobec każdego. A już w szególnośći wobec dziewczyn, które Oliver sprowadzał do domu. Dla sprawiedliwości, dziewczyny, które zwykle przyprowadzał nie były z rodzaju, którego jej matka by akceptowała. Po za tym sam nie ufał do końca Felicity.
Usiadł na skraju łóżka i poczekał, aż wyjdzie. Szykowała się już tak długo, że zaczynała kończyć mu się cierpliwość. Jeśli zostaną tu dłużej, mogą znowu natknąć się na jego matkę. I naprawdę nie chciało mu się tłumaczyć kim naprawdę była Felicity. Nie mówiąc o tym, że nawet nie był tego pewny.
W chwili, kiedy miał już zacząć walić po drzwiach, w końcu wyszła. Miała na sobie niebieską sukienkę do kolan, która bardzo jej pasowała. W szpilkach jej nogi wyglądały na jeszcze dłuższe i szczuplejsze. Włosy spięła w kucyk. Pomyślał, że bardzo przypominała teraz Felicity Meghan Smoak. Brakowało jej tylko okularów.
- Czy coś nie tak? – spytała, wygładzając nieistniejące fałdki na sukience.
- Nie… Wszystko świetnie… - Wszedł po niej do łazienki.
Po mniej więcej godzinie byli oboje gotowi, w drodze do kryjówki.
Pomimo jej protestów, Oliver znów zasłonił oczy Felicity. Jeśli nie przypominała sobie pocałunku, może nie miała też wspomnień z tajnej kryjówki w piwnicy pod klubem. Nie ryzykował bez potrzeby ujawnienia położenia kryjówki. Utrzymanie kryjówki w tajemnicy było równie ważne jak jego sekretna tożsamość.
Aby uciszyć jej narzekania, kupił jej śniadanie. I małe pudełko lodów miętowych do zjedzenia w kryjówce.
Oliver zatrzymał samochód w alejce za klubem i zabrał Felicity do środka. Chciał się dowiedzieć, czy dziewczyna była równie nieobeznana w komputerach, jak w innych rzeczach. Z nadzieją, że coś ją skusi do użycia komputera, celowo kazał jej usiąść w wielkim fotelu przed komputerami.
Po podaniu jej lodów, zdjął jej opaskę z oczu.
- Zostań tutaj! – nakazał. Popatrzyła na niego wzrokiem szczeniaczka. Usłyszał jakby głos swojej siostry w głowie, każący mu przestać się nad nią pastwić. – Zostań tu… - powiedział ponownie, ale o wiele spokojniejszym głosem.
- Hmm… zgodziła się i z radością otworzyła lody.
Pozostawiając blondynkę sam na sam z ulubionym jedzeniem, odwrócił się do drabinki do podciągania. Zdjął t-shirt i zaczął się wspinać po szczeblach. Na szczycie spojrzał w dół na dziewczynę siedzącą przed komputerami, by sprawdzić, czy w ogóle próbowała ich użyć.
Byłoby prościej, gdyby mógł znowu użyć wykrywacza kłamstw. Ale już nie wierzył tej maszynie. Straciła w jego oczach wiarygodność.
Nie był zbytnio zaskoczony, widząc że nie była w najmniejszym stopniu zainteresowana maszynami. Kręciła się tylko w krześle i jadła lody, nucąc wymyśloną przez siebie melodię.
Jednak od czasu do czasu złapał ją na tym, że się na niego patrzy. Jednak kiedy tylko spotykali się wzrokiem, odwracała głowę w inną stronę.
Oliver wspiął się jeszcze wyżej i znowu spojrzał na Felicity, tak jak to robił przez ostatnie pięć minut. Lecz nie było jej już przy komputerach. Zamiast tego stała pod drabiną, obserwując go.
- Oliver, chciałabym cię spytać o coś ważnego – powiedziała, rysując stopą wzorki na podłodze.
- O co? – puścił drabinkę i zeskoczył na podłogę, lądując obok niej.
Ona głośno wciągnęła powietrze i nagle coś ją rozproszyło.
Oliver zaczął myśleć, że waha się bo chce porozmawiać o tamtym pocałunku.
- O czym chcesz porozmawiać? – Przeniósł ciężar z jednej nogi na drugą.
Powoli podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Chciałabym wiedzieć, czy ty… - znowu urwała.
Wpatrzył się w jej czysto niebieski oczy.
- Czy ja co?
- Czy mógłbyś nauczyć mnie jak strzelać z łuku? Znaczy się wiem jak. Znam podstawy. Ale nie mogę sprawić, by strzały poleciały tam, gdzie chcę. Jakby dostały własnego rozumu! Naprawdę chciałabym wiedzieć, jak strzelać tak jak ty. Może nie aż tak. Nie sądzę bym kiedykolwiek była taka dobra jak ty. E… świetna jak ty – udało jej się wypowiedzieć wszystko na jednym wydechu.
- Niby dlaczego miałbym to zrobić? Co bym z tego miał? – jęknął i odszedł od dziewczyny. Próbował nie wściekać się z powodu, że chciała pogadać o takiej błahostce, Nauce Łucznictwa!
Usłyszał stukot jej obcasów, gdy śledziła za nim po kryjówce.
- Choćby dlatego, ze pomagam ci zdobyć Laurel – rzuciła powód.
Zatrzymał się i odwrócił do niej.
- Tylko dlatego, że nie chcesz być elfem! – Dobrze wiedział, że robiła to tylko dla swoich korzyści.
- To prawda – przyznała bez wahania. – Ale co ty na to? – Jej oczy rozjaśniły się. Triumfalny uśmiech zagościł jej na ustach, gdy wpadła na pomysł. – Jeśli nauczysz mnie strzelać z łuku, przez tydzień nie poproszę cię o lody miętowe?
Zachichotał krótko.
- Naprawdę? Tak wielce zamierzasz się poświęcić? Poprosisz po prostu Diga albo Theę!
- Nie poproszę! – zapewniła, robiąc krok naprzód.
Uśmiechnął się patrząc na jej zdeterminowaną twarz.
- Okej… niech więc będzie dziesięć dni. – Co mu szkodzi? Cóż, zawsze się może okazać że to jakaś tajna agentka. I może chciała nauczyć się strzelać od niego, by potem zabić go jego własną strzałą.
Pomimo wszelkich wątpliwości, wciąż był gotowy podjąć to ryzyko. Głównie dlatego, bo czuł, że będzie miał niezły ubaw patrząc jak aniołek będzie z trudem dotrzymywać obietnicy. I nie zamierzał jej tego wcale ułatwiać.
- Mamy umowę? – spytał.
Przygryzła palce.
- Dziesięć dni? – Nie wydawała się być już tak pewna siebie. Oszalała na punkcie lodów. Trudno jej będzie odstawić je chociaż na dzień, nie mówiąc o dziesięciu.
- Uważam, że tak będzie sprawiedliwie. Zdobędziesz umiejętność strzelania z łuku na całe życie. A jedyne co musisz zrobić, to nie jeść lodów przez dziesięć dni. To bardzo korzystna oferta – wyjaśnił.
- Okej – zgodziła się niepewnie. – To kiedy zaczynamy?
- Natychmiast! – Przeszedł przez pokój i chwycił łuk i kołczan ze skrzyni. – Zobaczmy, jak źle jest. – Rzucił jej łuk.
Felicity udało się go chwycić na moment przed upadkiem.
- Dobra – powiedziała, przyglądając się mu z bliska.
Oliver podszedł do niej. Przewiesił jej kołczan przez ramię. Obrócił ją w kółko za ramiona i zwrócił jej uwagę na najbliższy cel.
- Spróbuj tam trafić.
Wzięła strzałę i naciągnęła na cięciwę. Celując grotem strzały w cel, przyciągnęła cięciwę do nosa. Jej postawa nie była zła, ale też daleko jej do ideału. Wypuściła strzałę, która spadła kilka metrów od celu. Sapnęła, zirytowana swoją nieudaną próbą.
Oliver wziął od niej łuk i strzałę z kołczanu wiszącego na jej ramieniu.
- Patrz na mnie!
Naciągnął strzałę na łuk i zwolnił swoje ruchy, by mogła go obserwować.
- Trzymaj tą dłoń sztywno, skoncentruj się na celu i…
Kątem oka zauważył, jak Felicity nerwowo zbliżyła się do niego.
- Oliver, mogę cię o coś jeszcze spytać?
- Nie! – Był na nią zły, że nie pozwoliłą mu dokończyć lekcji i wyrwała go z koncentracji.
I tak spytała.
- Kto mnie przebrał wczoraj? Czy ty…
- Raisa pomogła! – odpowiedział i wypuścił strzałę. Bez zaskoczenia, trafiła w sam środek celu. – Teraz ty spróbuj. – Oddał jej łuk.
Wyciągnęła kolejną strzałę i przybrała pozycję. Jej postawa była jeszcze gorsza niż poprzednio.
- Nie, trzymaj to tak. – Wyprostował jej plecy, uniósł ręce i głowę. Kiedy odsunął się na krok do tyłu i sprawdził jej postawę, zauważył że stała bardzo sztywno z nogami zbyt blisko siebie. Jej uchwyt był zbyt napięty. Podszedł od tyłu i spróbował poluźnić jej palce.
- Wyluzuj trochę. – Szturchnął stopą jej nogę.
- Oliver… - Felicity odwróciła swoją twarz do niego i dopiero teraz zdał sobie sprawę jak blisko siebie stali. Nie zdawał sobie sprawy, że stali twarz w twarz, dopóki jej miękki policzek otarł się o jego zarost.
- Hmm? – Nie potrafił więcej wykrztusić. Nagle poczuł jej dotyk na całym ciele. Delikatne łaskotanie jej włosów na jego gołej klatce. Miał ochotę przyciągnąć ją jeszcze bliżej i przypuszczał że to dlatego, bo pachniała jak jego ulubione lody. Nie mogło być innego powodu.
- Mogę cię o coś spytać? – Zadrżała lekko w jego ramionach.
- Nie! – Nie był w nastroju na żadne odpowiedzi. Trzymał jej rękę nieruchomo na łuku i nie pozwolił jej się poruszyć.
Po raz kolejny postąpiła mu na przekór.
- Rano… apropo naszego spania ze sobą… ech, apropo tego co Thea mi powiedziała… nie żebym nic wcześniej nie wiedziała. Znaczy się, pracuję dla Kupidyna, więc wiem to i tamto, ale jednak nie wszystko – paplała, próbując się uwolnić.
- A teraz wiesz o tym wszystko? – Uniósł brew.
- Większość… - odpowiedziała nieśmiało.
- Większość? – Czuł, że znowu powracali do osobistych podchodów, tak jak w kuchni, zanim mądrze przeszkodziła im jego matka.
Ale jej odpowiedź na jego proste pytanie zmieniła kontekst całej rozmowy.
- Nie wystarczająco, by zrozumieć dlaczego pocałowałeś mnie tamtej nocy.
Puścił jej dłoń i strzała wbiła się więcej niż kilka cali od środka tarczy.
- Nie pamiętałam o tym do tej chwili. Przypomniałam sobie dopiero wtedy, gdy otoczyłeś mnie ramionami i kazałeś zrelaksować. Nie wiem dlaczego akurat to przywróciło mi pamięć. – Trzepotała oczami, próbując wyjaśnić, o co jej chodziło. – A więc, dlaczego to zrobiłeś?
Odsunął się na kilka kroków, by stworzyć przestrzeń pomiędzy nimi. Ona szybko spojrzała mu w twarz i wymówka, którą ćwiczył przez cały dzień, totalnie wyleciała mu z głowy.
Przez cały poranek zastanawiał się, czy pamięta ten pocałunek. A teraz, kiedy doszli do tego tematu był całkowicie na to niegotowy.
- Ja… Gadałaś zbyt dużo. Chciałem cię po prostu uciszyć. – Wiedział że to najbardziej lamerska wymówka na świecie, ale nic na to nie mógł poradzić. Słowo się rzekło.
- Rzeczywiście czasem gadam zbyt wiele. Chyba nawet za każdym razem, gdy otworzę usta. – Dzięki Bogu, naiwna dziewczyna chyba kupiła tę bajeczkę. – A podziałało? – Podeszła do niego, ciekawa odpowiedzi.
- No raczej… - Miał nadzieję, że ta odpowiedź zakończy temat pocałunku na zawsze.
- Mogę cię spytać o jeszcze jedną rzecz? – Zrobiła kolejny krok do przodu.
- Nie posłuchałabyś mnie nawet gdybym się nie zgodził.
- Czy obiecasz mówić szczerze?
- Okej. Co chcesz wiedzieć? – Zgodził się bez namysłu. Może dlatego, że go nie słuchała przez cały dzień i był wykończony.
- Czy te blizny wciąż cię bolą? Jak ta moja? – Sięgnęła palcem wskazującym do jednej z blizn. W ostatniej chwili schowała palec i opuściła dłoń do boku.
Chciał jej wszystko opowiedzieć, ale jednocześnie nie chciał, by znała jego przerażającą przeszłość. Ale obiecał jej szczerość.
- To tylko… ślady przeszłości, o której wolałbym zapomnieć. Nie bolą, ale wspomienia… przypominają o osobach, które zginęły przeze mnie lub które zabiłem… - Przerwał, gdy zauważył że szpilki Felicity dotykają jego butów. Zanim się odezwał, poczuł jej usta pieszczące jego. Chwycił ją w talii, niepewny, czy powinien jej dotykać.
Potem Felicity położyła dłoń na jego bijącym sercu delikatnie go odepchnęła, przerywając pocałunek. Nie trwał więcej niż kilka sekund, a czuł jak w jego żyłach przeskakiwały iskierki.
- Dlaczego to zrobiłaś? – Oliver chwycił Felicity mocno za ramię, a ona mimo woli zbliżyła się do niego. Nie wiedział o co bardziej się wściekał, o to że go pocałowała, czy o to, że pozwolił jej przestać.
Ona wyglądała na równie zaskoczoną swoim czynem co on. Uniosła dłoń do ust, jakby upewniając się, że naprawdę dotknęła jego ust i że to nie był sen.
- Wyglądałeś, jakbyś nie chciał mówić o tych ranach. Ale mówiłeś, bo mi obiecałeś. Pomyślałam więc, że cię uciszę… tak jak ty mnie… I zadziałało. Chyba.
On tylko wpatrywał się w nią. Nie wierzył w to, co słyszał. Nikt nie mógł być tak niewinny. Nikt nie uwierzyłby w jego głupie kłamstwo i nie uciszyłby go pocałunkiem. To musiała być jakaś sztuczka. Teraz jeszcze bardziej podejrzewał ją o knucie intryg, z planem uwiedzenia go.
Nie wiedział jak zareagować, pozwolił jej więc wypaplać to z siebie.
- Może nie powinnam tego zrobić. Nie wiem co ja sobie myślałam. To już się nie powtórzy, obiecuję. Nigdy więcej cię już nie pocałuję – obiecała, a Oliver słysząc to poczuł niewytłumaczale ukłucie w sercu. Wypuścił ją z uchwytu.
- Po prostu zapom.. – Nie kończąc zdania uciekła do łazienki.
- Co się tutaj dzieje? – burknął Diggle.
Oliver nawet nie zauważył kiedy jego przyjaciel przyszedł do kryjówki.
- Nic! – Odszedł od niego, próbując uniknąć rozmowy.
- To nie wyglądało na „nic” – Diggle nie zamierzał jeszcze odpuścić tematu.
- Zaufaj mi, nic się nie stało. – Oliver próbował przekonać bardziej siebie niż Diggle’a.
Oliver Queen może i nie wiódł perfekcyjnego życia zanim w jego życiu zjawiła się znikąd dziewczyna bez nazwiska. Ale przyzwyczaił się to tego życia. Nie był gotowy pozwolić blondynce bez przeszłości zmienić wszystkiego. Zmieniła już wystarczająco wiele. Od zwyczaju spania do zmiany sposobu obchodzenia się z kryminalistami z listy ojca. Nie zamierzał pozwolić by to małe zajście też coś zmieniło. Nie mogło. Nie pozwoli.
- Bądź ostrożny, stary… Ona…
- Nie musisz mi przypominać, Dig. Wiem, że nie mamy pojęcia kim ona jest. Może jest szpiegiem. Albo pracuje dla jakiejś tajnej agencji. Albo może być szaloną stalkerką, jak mówiłeś. – Mogła też być aniołem, który chce pomóc mu zejść się z Laurel. ‘Laurel’, jedyną kobietą, o którą troszczył się przez prawie połowę życia. Wiedział to zbyt dobrze. Nie potrzebował, by ktoś go o to nękał. – Nie musisz mi przypominać, bo to nic nie znaczyło.
- Zapominasz o jednej rzeczy, Oliver. Ona może być też niewinną dziewczyną, która nie powinna być w to wszystko wmieszana.. albo ciebie! To dobrze, że wpływa na to, co robisz ze swoim życiem, ale… nie…
Czasem nienawidził Diggle’a. Zawsze miał rację.
- Zniknie za trzy miesiące! – stwierdził Oliver. – Myślałem, że lepiej mnie znasz.
Diggle musiał to wszystko źle zrozumieć. Ona i tak nie była w jego typie. Nie mieli nic wspólnego poza tym, że lubili ten sam smak lodów. Oliver Queen lubił długonogie, modelki, brunetki. Nie urocze, paplające blondynki, które spadły z nieba.
- Znam cię i dlatego się martwię. – Tajemnicze słowa Diggle’a jeszcze bardziej go zastanawiały. Nie wiedział kogo Diggle starał się chronić, nieznajomą blondynkę ukrywającą się w łazience, czy swojego przyjaciela bojownika.
- Cokolwiek się stanie, ona zniknie za trzy miesiące – Oliver zapewnił przyjaciela.
Po trzech miesiącach okaże się kim jest – wrogiem czy przyjaciółką.
- Mam nadzieję, że będziesz o tym pamiętał – ostrzegł Diggle, zanim poszedł na matę do ćwiczeń.

➼➼➼
Przepraszam, że mnie tak długo nie było. W tym miesiącu tyle się działo...
Dziękuję tym, którzy zaglądali na mojego bloga i życzę miłego nowego sezonu Arrow

9 komentarzy :

  1. Tak długo czekałam ! Ale się doczekałam ! Czekam na Cupids Angel 8 prawie tak samo mocno jak na drugi odcinek Arrowa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :D Ach, tyle się działo... <3

      Usuń
  2. Felicity jako anioł jest jak małe dziecko. Nic nie wie i jest zagubiona.
    Jej wymiana zdań z Thaę wygrywa wszystko.
    Coś czuje, że Oliver zapomni o tym za trzy miesiące.
    Czekam na next jak zwykle.
    Jak myślisz kto zginie ? Chodzi mi o tą ostatnią scenę.
    Ja stawiam na kapitana Lance :\ Od drugiego sezonu mam wrażenie, że przyszedł już na niego czas, ale ręki za to uciąć sobie nie dam.
    Black Canary Dinah ''Laurel'' Lance

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z głównej obsady głównie podejrzewam jego albo Diggle'a. Nie sądzę że to Thea czy Laurel, bo ich postacie się dopiero rozwijają, i nie opłacałoby się ich szkolić na jeden sezon. Kamień spadł mi z serca, że to nie Felicity, bo Żydzi mają inne nagrobki, ale specjalnie tak to nagrali, żeby wszystkim się nasunęła na myśl :D

      Usuń
    2. W sumie też o nim myślałam, ale Barry go znał może nie bardzo dobrze, ale znał, więc mógł trochę bardziej wczuć się w rolę. Duża części osób typuje Laurel i ich argumenty są bardzo przekonujące, ale ponoć ma się bardziej zaprzyjaźnić z Constantine jak się pojawi jeśli wierzyć temu co piszą twórcy.

      Usuń
  3. Wspaniała Cześć i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać jeszcze w tym miesiącu, ale nigdy nie wiadomo co mi jeszcze może wpaść w grafik :)

      Usuń