piątek, 27 listopada 2015

Cupid's Angel 9



Rozdział 9 [Oczami Olivera]
Z nieba padał lekki deszczyk, podczas kiedy Oliver skradał się ze swoim aniołem po olbrzymim ogrodzie.
- Twoja mama nigdy cię nie przyłapała? – Zapytała Felicity zatrzymując się, by zdjąć zniszczone szpilki. – Nigdy przenigdy? – Chwyciła go za ramię tuż powyżej łokcia, by utrzymać równowagę.
- Może parę razy… - Instynktownie chwycił ją w talii, by ją wesprzeć. Przyłapał się na tym, że robił to ostatnio dosyć często. Jego ręka ciągle wędrowała na jej talię, bez względu czy potrzebowała jego asysty, czy nie. Szczególnie tej nocy na balu.
Natychmiast odsunął rękę z powrotem, zanim zorientowała się, że znów to zrobił. Mimo to dziewczyna zastygła na chwilę w bezruchu, dlatego zorientował się, że się spóźnił. Już to zauważyła. I coś mu mówiło, że rejestrowała jego nowy zwyczaj przez całą noc.
- Ale to bardzo niewielka liczba w porównaniu do setek razów, gdy się nie dałem się złapać – podsumował, gdy bezszelestnie cofnął rękę z jej talii.
Felicity wysunęła stopy ze szpilek i stanęła boso na zielonym trawniku. W tym samym momencie puściła Olivera. On jeszcze długo później czuł na sobie ciepło jej dłoni, dotyk jej palców. Mógł za to winić tylko swoją przemoczoną deszczem koszulę. Głupia koszula, która przepuściła jej ciepło!
Odwrócił się, próbując zignorować to uczucie. Jego wzrok przykuła drabina schowana za krzakiem róż. Jeśli pamięć go nie zawodziła, była to ta sama drabina, którą używał pięć lat temu. Ta, dzięki której przekradał do swojego pokoju bardzo pijane i chętne dziewczyny. Był zdziwiony, że wciąż tam była i to w tym samym miejscu, gdzie ostatnio ją widział.
Wspominając czasy beztroskiego Olivera Queena, oparł drabinę o ścianę tuż pod oknem do jego pokoju.
Felicity spoglądała na drabinę jak na śmiertelną pułapkę.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? Bo myślę, że chyba mam lęk wysokości…

Nie tylko blondynka miała wątpliwości co do jego planu. Oliver również drugi raz go przemyślał. I trzeci. Do diabła, nawet czwarty raz.
Jak przewidział, John Diggle również nie zgodził się z  jego planem. Przyjaciel rzucił mu surowe spojrzenie, kiedy Felicity radośnie poinformowała go o ich ustaleniach noclegowych. Kiedy Oliver po raz pierwszy przyprowadził Felicity do kryjówki, Diggle sprzeciwił się temu, aby trzymali ją tam jak w więzieniu. Natomiast teraz, wolałby już raczej żeby została w kryjówce niż spędziła noc w jego pokoju.
Tak czy siak, nie miało to już znaczenia. Dał już Felicity słowo i nie chciał jej zawieść. Szczególnie po tym, gdy znalazł ją zapłakaną na dachu budynku. Powtarzał sobie, że po prostu zapewnia schronienie dziewczynie, która nie lubi spać na kanapie. Tylko tyle. Za jego zaproszeniem nie kryły się żadne inne motywy. Bo jakie inne mógłby mieć powody?
- Nie myślałam, że skradanie do twojego domu wiąże się ze wspinaniem po drabinie w deszczu. – Ostrożnie wspięła się po starej, rozklekotanej drabinie, przytrzymując jedną ręką sukienkę i buty.
Oliver chciał zaoferować, że poniesie jej buty, ale była już kilka szczebli przed nim. Nie chciał żeby spadła, podając mu szpilki. Aczkolwiek był pewien, że w żadnym przypadku nie pozwoliłby jej spaść.
- Następnym razem, jeśli będę narzekać na spanie w piwnicy, przypomnij mi o tej drabinie. – Nagle w połowie drogi drabina zakołysała się i dziewczyna zatrzymała się.
- Zapamiętam to sobie – uśmiechnął się.
Felicity mrukła coś pod nosem i kiedy drabina przestała trząść, ruszyła dalej. Powoli i ostrożnie, sięgnęła do wnęki.
- Nie patrz w dół, nie patrz w dół. – Powiedziała sobie, przywierając do ściany lewym bokiem.
Oliver szybko wspiął się po reszcie szczebli i wczołgał się pierwszy do pokoju.
- Podaj mi rękę. – Złapał jej trzęsącą rękę i jeszcze raz owinął ramię wokół jej wąskiej talii.
Zapiszczała krótko, gdy wciągnął ją do środka.
- Wszystko okej? – Odsunął się, by ją skontrolować. Światła były wyłączone, ale widział ją na tle okna. Jej twarz ukryła się w cieniu, ale oczy błyszczały, odbijając całe światło w pokoju. Świecąca spinka, która wcześniej idealnie spinała jej włosy, wyglądała jakby miała zaraz spaść.
Wciąż miała na sobie jego płaszcz. Teraz całkowicie przemoczony i pewnie pachnący jak ona. Płaszcz wcale nie wpływał na jej wygląd. Mimo to, widząc ją owiniętą w jego rzecz, obudziły się w nim uczucia, których nie mógł opisać jednym słowem.
- Jestem cała. – Jej wzrok powędrował w stronę łóżka.
Zrobił krok w jej stronę. Sięgnął dłońmi i chwycił poły jej płaszcza. Lub jego, w zasadzie.
- Jest mokry. Przeziębisz się.
Szpilki wypadły jej z rąk i spojrzała na niego zdumiona.
Chciał przesunąć kciukiem po jej ustach. Tych ustach, które chciał i prawie pocałował na Sali balowej, zanim pojawiła się Laurel z Tommym.
Nie chciał tego przyznać, ale na moment trochę poniosło go to całe ‘udawanie’. Połączenie światła, muzyki, jej sukienka, makijaż i ten cały ‘kontakt wzrokowy’ zamieszały mu w głowie. Tak, to musiało być to. I dlatego też pewnie nie polubił pomysłu, by Tommy odciągnął ją od niego. Nawet na jeden taniec. Wszystkiemu winne musiały być światła, muzyka i cała reszta.
- Chyba sama umiem… - zaprotestowała. Jednak nie zrobiła nic, by odsunąć jego ręce, które teraz pracowały nad guzikami płaszcza.
Oczywiście że wiedział, że mogła zrobić to sama. Może i była aniołem czy też geniuszem informatycznym, ale była też bardziej niż zdolna do rozpięcia zwykłego płaszcza. Może on był po prostu zaborczy o swój płaszcz i nie chciał, by go dłużej nosiła. Może bał się, że zrobiłby coś więcej niż tylko odpiął guziki płaszcza, gdyby miała go na sobie choć chwilę dłużej.
  - Proszę… - guziki były odpięte.
Wysunęła się z płaszcza, który spadł na podłogę.
- Dzięki. - Pochyliła się w dół by, go podnieść. Naszyjnik w kształcie serca zakołysał się w tę i z powrotem, zwisając na jej szyi.
Gdy zobaczył, że dalej to nosi, zraniło go to. Pamiętał, na jak szczęśliwą wyglądała, gdy jej go podarował. Pamiętał też, jak była rozbita, gdy bezmyślnie powiedział jej, co to naprawdę było. Nie powinien jej nigdy wyznawać że to był nadajnik. Ale w tamtym momencie nie myślał na przyszłość. Myślał tylko o tym, by szczycić się tym, się jak mądry miał pomysł. Teraz nie cierpiał siebie za to oszustwo.
Przypuszczał, że tylko w taki sposób upewni się, że zostanie na jej szyi. Musiał przez cały mieć ją na ok, bo nie mógł sobie pozwolić by się wymknęła i wyjawiła komuś jego sekret.
Mimo to, kiedy zapiął ten naszyjnik na jej szyi, w jakiś pokręcony sposób, wierzył że robił to również dla jej dobra.
- W porządku. Zostaw to i idź się przebrać.
- Taa… okej. – Rozejrzała się po pokoju i znalazła t-shirt, w którym zwykle spała. Z jakiegoś powodu Oliver nigdy nie odłożył go z powrotem do szafy, nawet Raisa się tym nie przejęła. – Pójdę… i się rozbiorę. Nie rozbiorę! Przebiorę! Dlaczego miałabym  się tylko rozbierać? Znaczy się, rozbiorę się, a potem ubiorę…
Gdyby było jaśniej, Oliver z pewnością zobaczyłby rumieńce na policzkach Felicity. Pomyślał, że pewnie jest tak czerwona, jak wtedy gdy pocałował ją w policzek na balu.
- Ja… po prostu już pójdę… - Zgarnęła t-shirt i przedarła się do łazienki.
Oliver przesunął stopą szpilki na bok i podniósł płaszcz z podłogi. Kusiło go, by przekonać się, czy naprawdę pachniał nią. Prawie podniósł go do nosa, ale w końcu rzucił go na krzesło, jakby parzył.
I tak nie musiał sprawdzać. Już dobrze znał jej zapach. Podczas ich treningów, zauważył, że pachniała głównie jak połączenie róż i truskawek. Przez pakt, który zawarli, nie pachniała już jak jego ulubione lody. Mimo to jej zapach wciąż nie przestał na niego działać.
Przez kilka ostatnich dni, świetnie się bawił drocząc się z nią i machając jej ulubionymi lodami przed twarzą. W ciągu tygodnia wiele się o niej dowiedział. Na przykład fakt, że przygryzała dolną wargę, gdy strzała nie trafiała do celu. Zrozumiał, że lubi mieć ją przy sobie, pomimo faktu, że nie był pewien kim była. Z nią u boku kryjówka wydawała się mniej ponura.
Zamek w łazience otworzył się z trzaskiem i Felicity znowu weszła do pokoju. Odwrócił się się do niej i cieszył się, że jeszcze nie włączył świateł. Inaczej zostałby przyłapany na gapieniu się na jej nogi, gdy wdrapała się na swoją stronę łóżka. Jej stronę łóżka? Już miała swoją stronę?
- Zatem dobranoc – powiedziała, przykrywając się pierzyną i przewracając na bok.
Zdjął koszulę i położył na płaszczu.
- Dobranoc.
Wpatrzył się w jej senną twarz, a potem udał się do łazienki.
Kiedy wrócił, czysty i gotowy do snu, Felicity wyglądała na śpiącą. Wczołgał się do łóżka i wsunął pod pierzynę, uważając by jej nie obudzić.
- Oliver. – Okazało się, że nie spała. – Zastanawiałam się… jakie to uczucie? – Usłyszał jak się obróciła do niego.
- Jakie co uczucie? – Spojrzał na nią.
Leżała na boku, opierając głowę na łokciu. Jej twarz była w połowie skryta w cieniu.
- Eee… to? – Zaczęła bawić się złotym naszyjnikiem na szyi.
Zastanawiał się, dlaczego go nie zdjęła. Próbowała go torturować tym widokiem?
- To? – Na szczęście lub też nie, jego myśli nie pozostały na długo przy złotym łańcuszku. Jego uwaga przeniosła się na jej pierś, gdzie spoczywał medalion. Miał wystarczająco ostry wzrok, by zauważyć, że nie miała nic na sobie pod t-shirtem. Przełknął ślinę, gdy na chwilę zaczęła mu działać wyobraźnia.
- Chodzi mi o to, że zdałam sobie sprawę, że za kilka miesięcy stąd zniknę. Dużo już doświadczyłam przez te parę dni pobytu tutaj. Ale nie sądzę, bym kiedykolwiek dowiedziała się, jakie ‘to’ jest uczucie. Dlatego jestem ciekawa…
- Co rozumiesz przez ‘to’? -  Włączył lampkę nocną. Chciał zobaczyć jej twarz, aby upewnić się, że mówiła o tym, co myślał.
- Znaczy się, kiedy mężczyzna i kobieta… - urwała.
Naprawdę pytała o ‘to’ właśnie teraz? O seksie? Pytała jakie to uczucie, nie mając na sobie praktycznie nic pod tym t-shirtem? Zawsze zakładał, że była dziewicą. Coś tam mruknęła, że pocałował ją po raz pierwszy. Dostała trochę porad na temat ‘spraw łóżkowych’ od Thei. Ale to pytanie jakby potwierdziło to co dotychczas podejrzewał.
Sądził jednak, że Thea już jej wszystko wyjaśniła. Może nie zagłębiała się w szczegóły. Ale czy Felicity nie wiedziała, że to nie najlepszy moment, by pytać o takie rzeczy?
W takich momentach nabierał pewności, że musiała być aniołem albo urwać się z choinki. Nie mogła tak udawać. A jeśli udawała, to co chciała przez to osiągnąć? Próbowała go uwieść?
- Nie ważne, spytam rano Theę. – Westchnęła i położyła się na plecach.
Oliver utkwił wzrok w suficie.
- Znasz to uczucie, kiedy… - Nie mógł uwierzyć, że próbował jej to wyjaśnić. Nie wiedział nawet jak. Nagle, po krótkim zastanowieniu, postanowił użyć analogii, do której Felicity mogłaby się odnieść. – Kiedy jesz lody miętowe z kawałkami czekolady? – Nie odważył się na nią spojrzeć, gdy odpowiadał.
Dziewczyna odwróciła się do niego ponownie.
- To jest tak samo? – Usłyszał w jej głosie, że wzbudził zainteresowanie.
- Nie. – Co on sobie myślał? Jedzenie lodów nie miało z tym porównania! – Pomnóż sobie to uczucie razy sto… - Dodał, mając nadzieję że ta odpowiedź będzie wystarczająca.
- I to tyle? – Wydawała się nie być pod wrażeniem.
- Nie! – To było coś znacznie większego, ale jak niby miał jej to powiedzieć. Im więcej myślał o tym, jakie ‘to’ uczucie, tym dziwniej czuł się śpiąc w jednym łóżku z blondynką. – Jeśli to jest z właściwą osobą, pomnóż to razy tysiąc i…
- Och? Czy właśnie tak się czułeś, gdy byłeś z Laurel?
Czy naprawdę tak to czuł będąc z Laurel? Nie mógł sobie przypomnieć. Ale pamiętał uczucie winy z powodu zdrady. Pamiętał poczucie, że musiał jakoś to poskładać do kupy. Bo była w typie kobiety, z którą ‘Bilioner Oliver Queen’ być powinien. Ponieważ była kobietą, z którą mężczyzna powinien być szczęśliwy.
Ale czy czuł w ogóle cokolwiek innego niż winę, kiedy się kochali? Czy oni w ogóle się kochali? Jednakże to przecież myśl o naprawieniu ich relacji utrzymała go przy życiu pięć lat na wyspie. Więc bycie z Laurel musiało być uczuciem jak jedzenie lodów miętowych pomnożone razy tysiąc, czyż nie?
- Tak myślę…
Czuł, że serce biło mu tak samo, jak wcześniej tej nocy, gdy był na dachu Starling Grand Hotelu. Przypomniał sobie, jak Felicity spytała go patrząc mu prosto w oczy: „A co, chciałbyś, żeby to był ktoś inny?” Z jakiegoś powodu, to pytanie odbijało się echem w jego myślach.
- Chyba nigdy tego nie poczuję. Nie jestem pewna czy chcę, ani czy w ogóle powinnam o ‘tym’ myśleć. Znaczy się o zakochaniu, ale… - Spojrzała na ciemny sufit i znowu westchnęła.
- Czekaj, że co? Chciałaś wiedzieć jak to jest być zakochanym? – ‘To’, o czym wspominała, nie było tym, o czym myślał?
- Taaak? A myślałeś że o czym niby mówiłam? – Zmarszczyła brwi.
- O czymś innym… - Szybko zgasił lampę, mając nadzieję na zakończenie rozmowy w tym punkcie.
- O czym?
- O niczym… idź spać… - nakazał jej.
- Jeśli mówiłeś o czymś innym, to nie powinieneś poprawić swojej odpowiedzi czy coś?
- Nie! Śpij już wreszcie! – Kamień spadł mu z serca, że na przykład użył tylko jedzenie lodów.
- Grrr! – Narzekając, odwróciła się do niego plecami.
Po kilku minutach, jej oddech zwolnił. Teraz chyba naprawdę zasnęła. Oliver nie miał tego luksusu szybkiego zasypiania jak ona. Głowa pękała mu od nadmiaru myśli i pytań. I wiedział że kobieta leżąca obok niego była tego przyczyną.
Podskoczył lekko, gdy dziewczyna przeturlała się bliżej niego. Głowę położyła w zagłębieniu jego ramienia. Bardzo wyraźnie czuł teraz na sobie jej krągłości. Miał rację. Na pewno nie miała na sobie biustonosza. Poczuł jej ciepło na swojej pokrytej bliznami skórze i zamknął oczy. Musiał ciężko opierać się pokusie, by nie przeczesać jej włosów palcami.
On był mężczyzną, a ona kobietą. Nie miał pewności, czy była stuprocentowym człowiekiem, ale na pewno była kobietą. Najprawdopodobniej dziewicą. Jako mężczyzna, czuł pociąg do tej nietkniętej piękności śpiącej na nim. Nie można było temu zaprzeczyć. Ale to byłoby na tyle. Tylko pociąg. Nie miłość. Z całą pewnością nie miłość. Ledwo znał tę kobietę.
Dokładnie dlatego Diggle rzucił mu tamto spojrzenie. I dokładnie dlatego to nie mogło już się więcej powtórzyć. Już nigdy więcej nie zaprosi jej na nocowanie w swoim domu. Na pozostałą część swojego pobytu zostanie tylko i wyłącznie w kryjówce.
-Oliver… - Może to jego wyobraźnia, ale wydawało mu się, że usłyszał, jak szeptała jego imię przez sen. Powinien się odsunąć, ale nie ruszył się ani o milimetr. Nie chciał, by się obudziła i zadawała mu kolejne pytania. Tak przynajmniej sobie wmawiał, gdy leżał z zamkniętymi oczami, aż w końcu dopadł go sen.
- Ollie, spójrz! Ty i Felicity dostaliście się na okładkę! – Thea wpadła do jego pokoju w piżamie.
- Co? – Zapytał Oliver, przecierając zaspane oczy. – Thea? – Światło słoneczne wkradało się przez okno i ledwo mógł otworzyć oczy. Zdał sobie sprawę, że przespał całą noc bez koszmarów. Wolał nie przypisywać tej zasługi aniołkowi. Ale taka myśl przebiegła mu przez myśli.
- Ollie! – Zapiszczała jego siostra i spojrzała na niego z przerażeniem. – To ja i Felicity tak ciężko pracujemy, by pogodzić cię z Laurel a ty sypiasz sobie z jakąś inną dziewczyną? Bez obrazy niej, kimkolwiek jest! Ale… - Zakryła oczy i odwróciła się do wyjścia. – Ach! Powinnam pukać!
Oliver spuścił przymrużone oczy na blondynkę śpiącą na jego torsie. Czuł jej rękę leżącą niebezpiecznie blisko paska jego spodni.
Nie poruszył się. Nie mógł. Bał się, że jakikolwiek nagły ruch spowoduje, że jej dłoń zawędruje w bardzo problematyczne miejsce. A poranki nie były najlepszą porą na to, by przypadkowo zabłądziła tam jej dłoń. Nie żeby czuł się w porządku, gdyby stało się to celowo. Nie, naprawdę na nic takiego nie liczył. Nie myślał o jej ręce robiącej takie rzeczy. Nie myślał o tym, jak jej palce by... – NIE! Naprawdę nie powinien! Jego siostra była w pokoju, na litość boską!
- To tylko ja, Thea. – Felicity przytuliła się mocniej do niego i poszła spać dalej jakby robiła to każdego ranka.
Mózg kazał mu stamtąd uciekać, ale nie miał serca, by ją obudzić. Mówiła, że dawno już się porządnie nie wyspała.
- Felicity? – Thea odwróciła się z powrotem do nich, zwijając gazetę w dłoni. Przez sekundę Oliver myślał, że go uderzy. – Ty i ona? Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczona, ale…
- Nie! Ona nie chciała zostać wczoraj w hotelu, a ja tylko… - Zaczął się tłumaczyć, ale poczuł, jak nogi Felicity zaplątały się z jego i zamarł.
- Hmm? – Thea przeszła się dookoła trzymając ręce za plecami, jakby była detektywem, który bada miejsce zbrodni.
- Co? – Oliver podążył za wzrokiem Thei i zauważył, gdzie była jego prawa ręka. Wsunęła się pod jej t-shirt i leżała na jej gładkich plecach. Dzięki Bogu, pierzyna była wciąż na miejscu. Nie chciał wiedzieć, jak bardzo t-shirt podciągnął się w górę.
- Nic.. Ale jeśli wciąż chcesz Laurel…  - Jego siostra uniosła brew, jakby był podejrzany, winny poważnego przestępstwa. – Sugeruję, abyście ubrali się i poszli do ulubionej kawiarni Laurel. Chodzi tam każdego ranka i powinna zobaczyć, jak jesteś zakochany po uszy w Felicity. – Rzuciła mu podstępny uśmiech. – Coś czuję, że nie będzie to dla was trudne zadanie.
Czy wczorajsza scena nie wystarczy?
- Ale Speedy… - W końcu spróbował usiąść. Ale Felicity mruczała coś i trzymała go kurczowo, uniemożliwiając mu poruszenie się. Chociaż tak szczerze, to i tak nie starał się szczególnie uwolnić.
- Żadnych ale! Albo zaraz wrzucę snapa waszej dwójki śpiącej w jednym łóżku i opublikuję to na tumblrze. – Udała, że robi zdjęcie palcami i pstryknęła ustami. – Ciesz się, że dbam o Felicity wystarczająco, by nie publikować jej zdjęcia z takimi włosami. – Wskazała na jej kręcone włosy rozrzucone na jego piersi.
- Co to tumbrl? – Zanim uzyskał odpowiedź, Thea wyszła już z jego pokoju. – Speedy! Nie idę do żadnej kawiarni! – Krzyknął.
Mimo to, w końcu poszedł do kawiarni, tak jak chciała jego siostra. Thea wiedziała jak działał na niego wzrok szczeniaczka.
O dziwo, Oliver przyszedł z Felicity do tej samej kawiarenki również następnego dnia, pojutrze i jeszcze kolejnego.
Na początku trzymał dłoń Felicity i udawał, że był wciągnięty w jakąś rozmowę. Widział, jak Laurel wchodziła i wychodziła. Czasem udawała, że ich nie widzi. A czasem pozdrawiała ich zwykłym ‘cześć’.
Lecz wraz z upływem dni i tygodni, zdał sobie sprawę, że nie chodził już każdego ranka do tej kawiarni tylko z powodu Laurel czy kawy. Jego rozmowy z Felicity stały się prawdziwe. Czasem śmieszne czy dziwne, ale jednak prawdziwe.
Uśmiech na jego twarzy również był prawdziwy. Cóż, uśmiechy zawsze były szczere, kiedy był z nią, ale zauważył że śmiał się coraz częściej.
I zaczynał wierzyć w to że może, tylko może, Felicity naprawdę jest aniołem. Tak bardzo chciał jej wierzyć, że tymczasowo wstrzymał wszystkie poszukiwania, jakie prowadził na temat Felicity Smoak, informatyczki.
- Proszę bardzo… - Kolejnego poranka w kawiarni Felicity położyła na stole jakąś kopertę.
- Co to? – Otworzył ją i wyciągnął srebrne zaproszenie.
- Bilety do opery. – Wgryzła się w donuta.
On rzucił wzrokiem na zaproszenie i rzucił je z powrotem na stół.
- Ani mi nie mów. Thea chce żebyśmy tam byli, bo będzie tam Laurel? – Nie cierpiał Opery, ale Laurel ją uwielbiała. Kiedy ze sobą chodzili, próbowała z niego zrobić fana opery. Będąc w tamtych czasach kłamliwym, zdradzającym ją chłopakiem, zawsze wymyślał jakąś wymówkę i radził iść z Tommym.
- Tak, ale to mój pomysł! – Felicity uśmiechnęła się pewnie i zlizała odrobinę kremu z nadgarstka.
Na chwilę, rozproszył go jej język. Szybko odchrząknął i zmusił się, by się skoncentrował na tym co powiedziała.
- Twój pomysł? – Nie był aż tak zaskoczony, że Felicity sama to wszystko wymyśliła.
Wiedziała już więcej o ich świecie, jego świecie, niż wtedy gdy się poznali. Zaczynała coraz łatwiej rozumieć pewne rzeczy.
- Hmm… - Skończyła donuta i podniosła wzrok na niego. – Thea powiedziała mi, że nie lubisz opery. I przychodziliśmy tu wiele razy i Laurel widziała nas już tyle samo. Ale….
- Nie lubisz tu przychodzić? – Oliver słyszał głos Diggle’a w swojej głowie: „Czy ty wciąż tylko udajesz, Oliver?... Mam nadzieję, że wiesz co robisz.” Jego przyjaciel przypominał mu to codziennie.
-Hmm? Ja… bardzo lubię… ale musimy zrobić coś wielkiego przez zerwaniem i uważam, że to może się nadać idealnie.
- Zerwanie? – Dlaczego nie słyszał o tym nic wcześniej? Przez cały czas była z nim i Digglem w kryjówce. Czemu jeszcze nie poruszyli tego tematu?
- To… to pomysł Thei – dodała szybko.
Zacisnął szczęki.
- Kiedy?
- Dwa tygodnie po operze. Czyli za miesiąc. Na mojej imprezie urodzinowej. – Nerwowo pociągnęła za swój złoty łańcuszek, powodując że nadajnik w kształcie serca wyskoczył spod jej bluzki.
Pomimo, że był to nadajnik, chyba polubiła tą biżuterię. Nie widział, żeby się z nią rozstawała.
- Twoje urodziny? Anioły maja urodziny? – Jeśli naprawdę miała urodziny, to może powinien kupić jej coś innego. Może wtedy w końcu pozbędzie się tego nadajnika.
- Nie, to takie udawane… żebyśmy mogli odegrać wielką scenę zerwania na oczach wszystkich. Przed Laurel. – Jej oczy rozszerzyły się, gdy pokazała rękami, jak wielka będzie ta scena zerwania.
- Więc… jak… dlaczego ze mną zrywasz? – Nie zamierzał zabrzmieć jak zdesperowany chłopak. Ale tak właśnie musiał brzmieć.
- Thea jeszcze mi tego nie wyjaśniła. Ale myślę, że to ty zerwiesz ze mną. Nie na odwrót. Ale… czyż to nie zabawne? – Zachichotała, ale jej śmiech brzmiał sztucznie i wymuszono. – Nawet nie randkujemy, a planujemy zerwać w przeciągu miesiąca.
Czy to nie ironia, zerwać z kimś, z kim się nawet nie było w związku? Pewnie tak. Ale czy było to histerycznie zabawne? Nie! On się nie śmiał. Nie bawiło go to.
Śmiech Felicity ucichł, gdy zauważyła, że nie śmieje się razem z nią.
– Hmm… Ale naprawdę musimy iść do opery i pokazać Laurel jak bardzo ci na mnie zależy. Pokazać jej, że potrafisz kochać kogoś wystarczająco mocno, by wysiedzieć na czymś, czego nie cierpisz.
- Masz w ogóle pojęcie, jakie to jest nudne? – Skierował wzrok na zaproszenie.
- Nie, ale to tylko jedna noc. – Dziewczyna prawie błagała. – Nigdy już nie poproszę cię o pójście ze mną gdziekolwiek. Nie będziemy już nawet musieli przychodzić to tej kawiarni. To będzie nasza ostatnia randka. Więc jak, pójdziesz ze mną?
A więc według niej, jeśli pójdzie do Opery, nie będzie więcej śniadań w kawiarni. Nie będzie po tym więcej randek. Brzmiało to jak dobry interes. Z wyjątkiem tego, że z jakiegoś powodu – nie był.
- Okej… - zgodził się, tylko dlatego że nie potrafił jej odmówić.
- Dziękuję! Kocham cię! – Westchnęła, gdy zdała sobie sprawę z tego, co właśnie palnęła. – Nie ‘kocham’ kocham… ale tak, jak kocham lody miętowe… i nie pomnożone razy sto czy tysiąc… - Uśmiechnęła się. Wydawało jej się, że mądrze wyjaśniła sytuację.

Oliver nie wiedział, czy powinien się cieszyć, że kochała go równie mocno co swoje ulubione lody, czy być tym wkurzony. Może powinien sam siebie winić za użycie lodów jako porównania do tłumaczenia czegokolwiek.

12 komentarzy :

  1. Super rozdział *-* czekam na więcej
    PS twoja stara fanka a przy okazji sorry że porzuciłam swojego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi w takim razie miło, że wróciłaś ;)

      Usuń
  2. Super że tłumaczysz takie opowiadanie .Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i mam do cb pytanko czy mogłabyś przetłumaczyć opowiadanie I''ll Remember znajduje się na Watpaddzie

      Usuń
    2. Musiałabyś podać mi link, bo jest wiele opowiadań o tej nazwie, no i muszę dostać zgodę autora ;) Także pomyślę o tym :) Dzięki za pomysł!

      Usuń
  3. ok dzięki tylko najpierw musiałabyś sobie wejść na trailer podam ci link i tam pod spodem traileru będzie link do opowiadania klikniesz i ci się wyświetli.Link do traileru na youtube I'll Remember -Offcial Fanmade trailer.

    OdpowiedzUsuń
  4. super ja też go<3 uwielbiam ale zrobisz tłumaczenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie mogę nic obiecać, ale się postaram ;) juz napisałam w tej sprawie do autorki ^^

      Usuń
  5. Dzięki Szczęśliwego nowego roku

    OdpowiedzUsuń