środa, 2 marca 2016

I'll remember 3


Żródło: https://www.wattpad.com/101162728-i%27ll-remember-olicity-au-chapter-three

Wróciłem dopiero tydzień temu, a już wszystko stanęło do góry nogami. Thea uparcie ignorowała mnie od naszej ostatniej rozmowy. Ja unikałem mamy, która akurat była zajęta planowaniem mojego przyjęcia powitalnego, ignorując przy tym Waltera.
Miałem sporo rzeczy do przemyślenia.
Sam powrót był wystarczająco trudny. Nie byłem gotowy na przebywanie w tak dużym towarzystwie. Postanowiłem więc przejść się na cmentarz. Siedząc przed tamtym nagrobkiem, patrzyłem na wyryty w nim napis: „Felicity Meghan Smoak, ukochana żona, córka i przyjaciółka”. Wpatrywałem się w jej imię, dotykając go opuszkami palców.
Minął rok, a wciąż wydawało się, jakby stało się to zaledwie wczoraj.
- Felicity – wyszeptałem, wzdychając ciężko. Czułem się, jakby na mojej piersi leżał ciężki kamień, który przeszkadzał mi w oddychaniu. Pomyślałem, że muszę stamtąd odejść. Nie mogłem dłużej tam siedzieć, nie mogłem… po prostu nie potrafiłem. Z każdym kolejnym krokiem, oddalając się od tamtego miejsca, ciężar przygniatał mnie coraz bardziej.

➼Thea➼
- Mamo, nie uważasz że trochę przesadziłaś? – Zapytałam, biorąc łyk swojego napoju i rozglądając się po gościach. Jej definicja małego spotkania była zupełnie inna od mojej. W naszym domu było mnóstwo gości i nie wiedziałam, czy Oliver był gotowy stawić czoła tym wszystkim ludziom.
Mama spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Jest idealnie, jestem pewna że Oliverowi się spodoba.
- Mamo, to naprawdę JEST przesada, nie sądzisz?
- Thea, jest w porządku, a teraz przestać się tak dąsać – powiedziała, uśmiechając się do gości i witając się z nimi.
Po przywitaniu się z większością przybyłych, chciałam strzelić sobie w łeb. Wtem zauważyłam, że Oliver rozmawia z jednym z gości. Twarz nieznajomego była przepełniona współczuciem, poklepał Olivera po plecach, a potem się pożegnał. Oliver odwrócił się do kelnera, wziął kieliszek szampana, a potem wychylił go do dna, Był wściekły i nie poprzestał na tym jednym kieliszku. Poszedł do baru, gdzie zamawiał kieliszek wódki za kieliszkiem.
Postanowiłam go powstrzymać. Podeszłam do niego i zabrałam mu kieliszek w momencie, gdy chciał go właśnie wypić. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co robisz? – zapytał.
- Wystarczy ci na dzisiaj, chodź – odpowiedziałam, próbując pomóc mu wstać, ale on odepchnął moją dłoń.
- Zostaw mnie w spokoju – krzyknął tak głośno, że uwaga wszystkich zwróciła się na nas.
- Oliver! Przestań robić sceny! Wyjdźmy na zewnątrz. – Wyszeptałam wystarczająco głośno, by mnie usłyszał. Spróbowałam pomóc mu się podnieść, ale po raz drugi odrzucił moją pomocną dłoń.
- Mogę sam iść – powiedział, wstając. Spojrzał w kierunku mamy i krzyknął:
- Chcę, żeby oni wszyscy się stąd wynieśli!
- Okej, wystarczy, wypad! – Powiedziałam, pociągając go za sobą. Na szczęście tym razem mnie nie odepchnął.
Po chwili znaleźliśmy się na dworze. Westchnął, obrócił się i spojrzał na mnie.
- Czego chcesz, Thea?
- Czego chcę? – Krzyknęłam. – Co do diabła jest z tobą nie tak?
Nie odpowiedział.
- Co się tam stało? – Zapytałam.
- Nic takiego – odpowiedział lakonicznie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Upicie się i robienie sceny przed wszystkimi nazywasz niczym? – Rzuciłam z powątpiewaniem. – Co do diabła jest z tobą nie tak?
Zachował milczenie, stojąc tylko i rzucając mi wymowne spojrzenie. Westchnęłam.
- Wiem, że wiele przeszedłeś oraz że to było dla ciebie piekło, ale ja też się tak czułam…
On tylko zmarszczył brwi.
- A więc to tyle? Zamierzasz tak sobie stać i nic nie mówić?!? – Zapytałam, słysząc siebie głośno i wyraźnie. – Powiedz mi tylko, co chcesz z tego mieć? – Błagałam, by spojrzał mi w oczy i powiedział coś, cokolwiek.
W końcu wbił we mnie wzrok. Po części czułam ulgę, że się przede mną otworzy, przeczuwałam to. Ale wtem coś poszło źle.
- Chcę, aby wszyscy po prostu zostawili mnie w świętym spokoju – splunął. Bił od niego przeraźliwy chłód.
- Hm… Jeśli tego właśnie chcesz, to możesz iść w cholerę! – Po tych słowach wróciłam do domu, pozostawiając go stojącego w miejscu jak duch.

- Mamo, możesz sobie usiąść? – Poprosiłam. Przemierzała pokój gościnny już jakiś setny raz.
- Nie ma go od wielu godzin, był zły i pijany, a na dodatek znikł jego samochód – powiedziała i usiadła obok mnie na kanapie. Słyszałam panikę w jej głosie, martwiła się. Ja również.
- Wszystko będzie dobrze – próbowałam ją przekonać, ale tak naprawdę, też drżałam ze strachu.

Siedziałyśmy tak przez kilka minut, kiedy nagle otwarły się drzwi wejściowe. Poszłyśmy z mamą to sprawdzić i naszym oczom ukazał się Oliver w rozsypce. Z szyi zwisał mu poluźniony krawat. Wyglądał jak kupka nieszczęścia.
- Oliver! – Odezwała się mama.
Była na skraju płaczu, ale maskowała to. Nie odpowiedział jej, zamiast tego ruszył ku schodom ignorując nas obie.
- Oliver! Mówię do ciebie! – Krzyknęła na niego.
Odwrócił się chłodno, patrząc jej w twarz.
- Nie chcę rozmawiać – Wycedził niskim głosem.
- Gdzieś ty się podziewał! – Zażądała odpowiedzi. – Wyszedłeś na kilka godzin! Pijany!
Zignorował ją tylko i skierował się ku schodom.
- Oliver, stój! Mówię do ciebie!
- W porządku, chcesz rozmawiać, mamo? To porozmawiajmy, na przykład o tym jak cała ta głupia impreza kręciła się wokół ciebie! – Zadrwił.
- To nieprawda.
- Nie zapomnijmy o fakcie, że interesuje cię tylko firma i to, że wszyscy na twojej głupiej imprezie cieszyli się z mojego powrotu po tym, jak umarła moja żona. Jak oni mi współczują!
- Oliver…
- Wiesz o czym powinniśmy pogadać, mamo? Powinniśmy omówić fakt, że sypiasz z najlepszym przyjacielem ojca w jego sypialni! – Kontynuował bezlitośnie. Aż nagle rozległ się dźwięk. Mama spoliczkowała Olivera ze łzami spływającymi po jej policzkach. Zakryłam usta w szoku. Wszystko stało się tak szybko.
Zaczęła głośno szlochać. Pobiegła na górę do swojego pokoju, zostawiając mnie i Olivera w totalnej ciszy.
- Wiem, przez co przechodzisz… oraz, że nie jesteś gotowy na takie imprezy, rozumiem… cierpisz, ale to się musi skończyć! Prawie cię już raz straciliśmy i strasznie się boję, że stracimy cię ponownie… lecz tym razem na dobre. Więc błagam, przerwij to zanim zostaniesz całkiem sam. Musisz mnie wpuścić, Oliver.
- Wiesz… masz rację, straciliście mnie. Tego dnia, kiedy ona umarła… ja też umarłem – wyszeptał.
Wszedł po schodach, zostawiając mnie samą. Miałam łzy w oczach. Wiedząc, że on ma takie myśli… Nie mogę go znowu stracić, raz wystarczy.

➼➼➼
Od autora: Posłuchajcie "Pray" Kodaline pod koniec tego rozdziału.


12 komentarzy :

  1. Dobrze, że już naprawiłaś te ikonki udostępniania posta. Wyglądają jeszcze lepiej niż poprzednio :D A rozdział świetny, porównując do oryginału widzę, że dodajesz parę słów od siebie, dzięki temu tekst jest ciekawszy :p Pisz tak dalej :)
    Twoja Ania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz tylko ich używać :D hahaha

      Usuń
    2. A no i jeszcze z prawej strony link do wattpada! :D Żeby nie było, spostrzegawcza jestem :DDD

      Usuń
    3. Niech ci będzie :> teraz ty bierz się do roboty nad swoją stronką :p

      Usuń
  2. Cześć bomba jak zawsze. Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :3 Od razu mam chęć wziąć się do roboty ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam arrowa ♡♡♡
    wchmurach12blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział :D Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń