sobota, 28 marca 2015

Who Doesn't Love the Arrow?



Źródło: http://archiveofourown.org/works/1894731

- Co czytasz? – Gładki głos Olivera Queena zabrzmiał zza pleców Felicity. Ciepło jego głosu promieniowało po całym jej ciele, a jednocześnie ją zaskoczyło.
- Oliver! – Prawie spadła z krzesła, gdyż nie zauważyła jak skradał się za jej plecami. – Nie możesz pukać?
- Masz na myśli do mojego klubu? Czy do jak to ujęłaś sekretnej „jaskini Arrowa”, pod wcześniej wspominanym klubem? – odpowiedział Oliver, niewzruszony, unosząc brew. Jako pierwsze zachwycił się jej zapachem, słabym aromatem perfum, które zawsze musiał ignorować by zachować zdrowy rozsądek. Obrzucił ją wzrokiem od stóp do głów. Jej włosy były związane w kucyk, tak jak zwykle je nosiła ze względów praktycznych w pracy . W typowym stylu Felicity, była ubrana w długi płaszcz, a pod spodem czarny top i spódniczkę. Musiał przyznać… dobrze w tym wyglądała.
- Właśnie… - Potaknęła Felicity, nagle czując na sobie jego wzrok. Jej policzki poczerwieniały. – Ja.. hm.. skończyłam pracować nad dzisiejszym patrolem, więc pomyślałam…
- Felicity… - gwałtownie przerwał jej Oliver, kusząco akcentując jej imię. – To nie przesłuchanie… Byłem tylko… ciekaw – wzruszył nonszalancko ramionami.
Felicity chwyciła skrywane za plecami najświeższe wydanie Starling City Health Magazine. Z niechętnym westchnieniem podała mu je do rąk.
- Starling City Health Magazine… - wymruczał Oliver z zadowolonym uśmieszkiem na ustach. – Więc… po co te całe sekrety?
- Se.. sekrety? – próbowała skłamać Felicity i poległa po całości. Jak można się oprzeć temu uśmiechowi.
Oliver otworzył magazyn na lekko pogniecionej stronie, nie było wątpliwości że właśnie ją czytała.
- „Jak urozmaicić swoje życie seksualne?” – Powstrzymał śmiech, obserwując ją dla potwierdzenia przypuszczeń.

- Prawa strona.. – Felicity uderzyła się w czoło, nie mogąc znieść zakłopotania. Gdzie był Diggle.. albo Roy? Choćby Laurel… Dobrze, nie Laurel, ale… gdzie oni byli gdy ich potrzebowała by odwrócić uwagę?
- Och… - szybko odnalazł się Oliver, spoglądając na kolejną stronę. – „Jak poszerzyć swoje randkowe horyzonty?” – Przeczytał na głos. Nagle poczuł się, jakby w środku spadło na niego kowadło. Nie wspominała mu o tym ani słowa. Musiała myśleć o kimś innym… z Barrym w szpitalu… Był totalnie zagubiony.
- Oliver, to tylko gazeta – Felicity dziwnie wzruszyła ramionami, ale Oliver nic z tego nie miał.
- A więc, kto jest tym szczęśliwcem? – Oliver próbował użyć żartobliwego tonu, aby ukryć udrękę, która rozszarpywała go od środka.
- Em… Cóż, jest taki Eric – przyznała.
- Eric? – powtórzył Oliver. – Przeszukałaś go w systemie? – zapytał, nagle czując się niepewnie.
- Przeszukałam? – powtórzyła tym razem Felicity. – Oliver, on prowadzi księgarnię. Nie sądzę, żeby był przestępcą.
- Nigdy nie wiadomo. – Próbował odkuć się Oliver. – W każdym razie… kiedy macie randkę?
- Właściwie to… - Felicity wstała, zbierając w sobie energię i odwagę. – Jakoś teraz.
- Idziecie na pierwszą randkę do Verdant? – spytał Oliver, sceptyczny jak zawsze.
- Co? Nie! – Felicity potrząsnęła głową. – Zabiera mnie na kolację w Le Jardin…
Oliver pokiwał powoli głową.
- Dobrze, dobrze, to jest bardziej sensowne.
Felicity wgapiała się w telefon, który właśnie zawibrował.
- Cóż… życz mi szczęścia.
- Nie potrzebujesz szczęścia, Felicity – uśmiechnął się szczerze, na moment zapominając że szła na randkę z innym facetem. – Tylko się uśmiechnij…
Felicity mimowolnie się uśmiechnęła, jej serce biło jak szalone. Czuła się tak… dobrze.
- Oto chodzi – westchnął Oliver, gdy patrzeli sobie w oczy.
- Och! – Felicity niemal podskoczyła, gdy jej telefon zaczął nieprzerwanie dzwonić. – Lepiej już pójdę.
Rzuciła mu szybki uśmiech i wyszła po schodach z budynku, pozostawiając po sobie słodki zapach perfum. Oliver z westchnieniem upadł na jej krzesło, podjechał do biurka.
-Eric… Cholera, nie zdradziła mi nazwiska.
Potrząsnął głową sam do siebie. Felicity za dobrze go znała.

➼➼➼

Później tej nocy Oliver czuł potrzebę napicia się. Albo tak myślał, do momentu gdy znalazł się na szczycie schodów. Nie znosił niecichnącej, walącej po uszach muzyki w Verdancie. Potrzebował oczyścić umysł, w ciszy. Postanowił, że spacer będzie doskonałym lekarstwem.
Wędrował przez jakiś czas, poza Glades. Był w świetnej formie, więc nawet się nie zadyszał. Szedł w kierunku jasno oświetlonych ulic Starling, nieświadomy tego, gdzie akurat się znajdował. Odciął się od wszystkich widoków i dźwięków, z wyjątkiem stałego bicia serca. W taki sposób nauczył się przeżyć na wyspie, kiedy w niektóre noce nie potrafił uspokoić myśli.
Z zamyślenia wyrwała go kobieta, sądząc po sylwetce, która potknęła się przed nim. Wyostrzony refleks Olivera zadziałał i tym razem, gdy sięgnął muskularnym ramieniem by ją złapać, w ostatniej chwili przed uderzeniem w chodnik.
- O mój boże, bardzo mi… Olivier? – zadyszała się Felicity, niepewna czy to z powodu upadku, czy widoku Olivera.
- Felicity? – Oliver był równie zszokowany.
- Felicity? – Odezwał się głos za nimi. Oliver spojrzał w górę by ujrzeć mężczyznę w ich wieku. Był coś około wzrostu Felicity, niższy niż Oliver. Miał czarne włosy i nosił okulary w cienkich oprawkach, skrywające brązowe oczy. Był szczupły, miał na sobie koszulę i spodnie dresowe. Oliver w liceum miałby całą gamę słów na opisanie takiej osoby, z której najmilsze to „głupek”. Eric był głupkiem.
- Felicity, boże, wszystko w porządku? – trajkotał jak Felicity, zauważył z roztargnieniem Oliver.
- Tak… - kiwnęła Felicity, wdzięczna i wręcz przeciwnie z obecności Olivera jednocześnie. – Co ze mnie za niezdara… Potknęłam się i Oliver mnie złapał.
- Oliver? To jest Oliver? – zapytał Eric niedowierzając. Facet górował nad nim i szczerze, to wyglądał jak robot.
- Felicity wspominała o mnie? – Oliver zagrał czarujący uśmiech, wyciągając rękę. Potrząsnął ręką Erica, jakby pokazując kto tu rządzi.
- Same dobre rzeczy… - Eric zapewniał go, lecz na próżno. Bo przecież jakie rzeczy mogły być powiedziane o kimś takim jak on?
- Słyszałem, że posiadasz księgarnię – Oliver próbował zmienić temat, odsuwając go od siebie.
- Owszem – Eric uśmiechnął się z dumą. – Książki, magazyny, nawet komiksy…
Oliver starał się nie przewrócić oczami. Typowe.
- Komiksy… Czytałem takie rzeczy jako dzieciak.
- Naprawdę? – Erik uśmiechnął się, wyczuwając szansę na wykazanie się swoją rozległą wiedzą. Nie miał pojęcia, że Oliver za grosz nie interesował się jego sklepem.
- Hmm… Uwielbiałem Zieloną Strzałę. – Przyznał się Oliver, łamiąc sobie głowę, co mógłby powiedzieć o serii.
- Ugh… - Eric zmarszczył nos z obrzydzeniem. – Zielona Strzała jest chyba największym dupkiem w świecie komiksów.
Felicity nerwowo zaśmiała się. Niestety.
Szczęki Olivera zacisnęły się.
- Naprawdę? Dlaczego niby tak sądzisz?
- Oliver, może powinniśmy wrócić do Verdant…
Żaden z panów nie miał takiego zamiaru.
- Dobrze, od czego tu zacząć… Zielony? – Eric potrząsnął głową. – To ma być sposób na ukrycie tożsamości?
- Chyba nie nadążam – Oliver starał się nie zerkać na swój zielony t-shirt.
- A Kanarek? Chodzi mi o to.. każdy wie, że to Oracle była prawdziwą „femme fatale” tamtego uniwersum.
Oliver zmarszczył brwi, zmieszany. Tu akurat dzieciak miał rację.
- I dalej…
Oliver potrząsnął głową.
- Podasz mi godzinę? – wtrącił.
- Jest dopiero dzie…- Eric znowu został zagłuszony przez Olivera.
- Muszę wrócić do Verdant – przeprosił Oliver, kaszląc znacząco.
- Oliver? – Felicity wymruczała, ale nie doczekała się odpowiedzi.
- Do zobaczenia następnym razem. Miłego wieczoru – Oliver szybko zmył się z niewygodnego spotkania.
- Hmm. – Eric odwrócił się do Felicity. – Miły gość z tego Olivera.
Felicity musiała powstrzymać się przed przewróceniem oczami.

➼➼➼

- Oliver? – Zawołała Felicity. Czuł, że jest zaraz za nim. Jak jej się udało zakraść do niego tak blisko? Z wszystkimi kamerami w Jaskini Arrowa… sprawdził je może przecież kilka razy. Dwa. A może raz.
- Felicity. – Obrócił się w tył i zobaczył, jak usiadła na blacie. Dzielił ich może metr.
- Rozbiłeś mi randkę – powiedziała Felicity z kamienną twarzą.
- Bądźmy sprawiedliwi, myślę że rozkręciłem trochę imprezę. – zażartował Oliver ze śmiechem.
- Ty… - Felicity westchnęła, gdy mu się przyglądała. Był żywym arcydziełem, poważnie. Zielony t-shirt, dżinsy, blizny pod nimi… widziała je, gdy ćwiczył.
- Nie miałem zamiaru…
- Wiem, że nie. – Felicity podeszła do niego o krok. – Ale cieszę się że tak wyszło.
Zapadła chwila ciszy. Przerwał ją Oliver, pokonując dzielący ich dystans jednym susem.
- Ale się tu gorąco zrobiło… - Zauważył, gdy się zaczerwieniła. Jego ręce najpierw spoczęły na jej policzkach, zanim zaczęły delikatnie zsuwać jej płaszcz.
- Prawda. – Wydusiła z ledwością. Jej serce biło niesamowicie szybko. Może ta gazeta była warta swojej ceny.
- Muszę przyznać, Felicity… - wyszeptał Oliver. – Cieszę się, że nic nie wyszło między tobą a Erickiem.
- Ja też – Felicity zachichotała. – Bo przecież, kto normalny nie kocha Arrowa? – wyszeptała ostatnią część.
Pochylił się i zniwelował ostatnią dzielącą ich odległość, ich usta spotkały się w rozpalonym, pełnym pasji tańcu.
Felicity nigdy nie czuła takiego ognia. Oliver czuł się tak samo. Nawzajem się rozszyfrowywali. Powoli smakowała się w tym, gdy ku jej przerażeniu Oliver delikatnie się oderwał.
- Felicity?
- Taa… - odpowiedziała bez tchu, uśmiech zdobił jej usta.
- Chciałem to zrobić już od długiego czasu…
- Ja też, Oliver… - odpowiedziała powoli, śledząc wzrokiem linię lego ust.
Felicity nie mogła powstrzymać chichotu, który wyrwał się z jej ust gdy podniósł ją i posadził na blacie biurka. Pochylił się i jeszcze raz złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

➼➼➼
Post może się wydawać dłuższy niż zazwyczaj, ale uznałam, że bez sensu jest dzielić to opowiadanie. Najwyżej czytajcie sobie na raty ;)
Dziękuję za wasze komentarze i zachęcam do podawania pomysłów, o czym chcielibyście poczytać :3

15 komentarzy :

  1. Pierwsza <3 niesamowity post ^.^ Kc
    Clarissa Regbo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tyś szybka :o :D

      Usuń
    2. Prawie cały czas odświeżalam twego bloga ^^ takie emocje. Znalazłaś byś może opowiadanie olicity i Ray. Sama szukam i znaleźć nie mogę :(

      Usuń
    3. Jasne, poszukam :D
      U mnie Ray był już gościnnie w The remnants of past decisions ale na pewno odegra jeszcze kiedyś większą rolę ;)

      Usuń
    4. Dzięki :D

      Usuń
    5. Widziałaś zwiastun do 3x19 !! ^^^^

      Usuń
    6. Ooooooooo Mój Boże!!!
      Szczęka mi tak opadła że aż zawiasy bolą <3
      A aaaa! No nie wytrzymam do kolejnego odcinka! Oby tylko Barry w crossoverze nie cofnął tego tak jak u siebie bo umre :D

      Usuń
  2. Tadam rozdział przeczytany już jest :) Ciekawe - no oczywiście bardzo ciekawe. Ba ciekawsze od zimnego Olivera i cichej Felicity z poprzednich rozdziałów. Ale jak domniemam ten jest inny i dlatego przyszedł tak nagle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, by każdy znalazł coś dla siebie :D

      Usuń
  3. Hahaha uśmiałam się przy fragmencie gdzie Felicity gdzie zastanawiała się gdzie są jej przyjaciele i nagle wypaliła z Laurel .
    Rozdział fajny czekam na kolejne twoje tłumaczenie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to rozśmieszyło :D Felicity i to jej paplanie... :3

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że choć nie lubię opowiadań tego typu to akurat to mnie zainteresowało. Świetny post ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj serdecznie na moim blogu ;) mam nadzieję że kolejne również ci się spodobają :)

      Usuń
  5. Kiedy następne opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w tym tygodniu, może nie :) Zależy ile będę mieć czasu jeszcze przed świętami.
      Zachęcam do subskrypcji bloga, wtedy żaden post cię nie ominie (Team Olicity) :D

      Usuń